Byłam, widziałam, schodziłam wzdłuż i wszerz, wróciłam i napisałam:
Bo Targi Książki w Krakowie, coroczna impreza dla tych, którzy wpadają w delikatną histerię, gdy nie mają ze sobą książki, jaka była, każdy zainteresowany widział i pamięta. Przez baardzo wiele lat odbywała się w halach na Centralnej i choć hale te są wcale sensownych rozmiarów, to jednak z moich wspominek wynika, że tylko jak byłam mała i chodziłam tam z rodzicami, nikt mi nie wbijał łokci w brzuch.
Albo może byłam za mała, że mnie dosięgnąć.
Z roku na rok ciaśniej, ciaśniej i ciaśniej, a czytających więcej – i to super, to świetnie, tylko że przestrzeń nadal ta sama. Nie chcę powiedzieć, że organizatorzy dawali ciała, no bo nie, bo też rozumiem, że jak się dysponuje konkretną przestrzenią i jak wam się zleci czynnik niezależny pod tytułem więcej odwiedzających niż zakładaliśmy, no to co zrobisz jak nic nie zrobisz. Przecież sobie nie doczarujesz przestrzeni. A ludzi ciagnęło. I niektórzy narzekali.
Ja nie narzekałam, po prostu przestałam odwiedzać.
Nie było sensu, bo nigdzie gdzie chciałam nie mogłam spokojnie pobuszować, spytać, porozmawiać. Dodatkowo dużo ludzi = duszno mi = out.
Więc.
Brawo dla organizatorów, że wymyślili, co z tym zrobić.
Pewnie wpływ na to miała rosnąca liczba odwiedzających i na innych targach, no ale nie czarujmy się – przecież to tylko się cieszyć należy, że Krakowianie chcą, chodzą, poznają się z przedsiębiorcami, którzy mogą im dać to, czego potrzebują. Fajnie, że się dowiadujemy. Fajnie, że w ten sposób.
Poszliśmy. Pierwsze podejście w sobotę i masakra. Godzina czterdzieści stania w kolejce. Pas. Zmądrzawszy, już siedzieliśmy w knajpie, kupując ekobilety na kolejny dzień. Remember, remember, z ekobiletem zawsze wejdziecie bocznym wejściem bez kolejki. Niedziela i ka-ching! Otwiera się boczny sezam, owionięci atmosferą glorii i chwały wkraczamy, czerwony dywan rozwija się.
Świetnie.
Oczywiście nataszczyłam ze sobą torbę używanych książek, więc oczywiście pierwsze kroki do Sali z akcją Książka za Książkę.
Oddałam dziewięć, dostałam dziewięć kuponów zniżkowych. Warto moi drodzy, bo kupony dają wam dodatkowe rabaty naliczane dodatkowo do tych rabatów, które i tak dostaniecie na poszczególnych stoiskach. Kiedy potem liczyliśmy ile nas ta impreza wyszła, okazało się, że większość ksiażek dzieki temu kupiliśmy z rabatami 50-60%. Bingo.
Robimy listy książek i co roku realizujemy zamówienia na targach.
A poważnie – targi są prześwietną okazją do kupienia prezentów świątecznych w sensownych cenach, bo:
- dostajecie rabaty, bo rabaty się sumują
- dostajecie podpisy autorów
- dostajecie pełno gratisów do kupionych książek – zakładki, stickersy, torby. Jest dobrze, naprawdę dobrze
- macie przegląd wiekszości, o ile nie wszystkich wydawnictw
Rady? Chodźcie między stoiskami, patrzcie, pytajcie. Jeśli szukacie konkretnej książki, idźcie na stoisko danego wydawnictwa, ALE TEŻ zobaczcie na innych. Czasem na innych stoiskach kupicie taniej, a czasem gdzie indziej znajdziecie stos z książkami z autografem.
Dziękujemy, do nastepnych targów.
INFO:
- FACEBOOK TKK: https://www.facebook.com/targi.ksiazki.w.krakowie
- STRONA TKK: https://www.ksiazka.krakow.pl