Z dumą oświadczam, że postawiłam ostatnią kropkę w pracy magisterskiej.
!
Stos normalnych, nienaukowych książek czas przywitać.
Długo ich nie było. Nawet ostatni wpis był bez cytatu, książki i recenzji. Nie, wcale o nich nie zapomniałam. Postanowiłam zmienić nieco formułę. Chcę w osobnych wpisach publikować przepisy i recenzje. Bo?
Tak jest praktyczniej. Czasami czytam szybciej niż piekę, innym razem na odwrót. Dwie cienkie książki pochłaniam w jeden dzień, przeczytanie grubszej zajmuje mi często ponad tydzień. Tak samo jest z pieczeniem – jednego dnia zamykam się w kuchni, czego efektem jest kilka różnych rodzajów ciastek, następnego wcale nie chce mi się piec. A że wymyśliłam sobie kiedyś taką formułę blogu, żeby do publikowanych przepisów zawsze dodawać cytat i recenzję (na początku to było kilka zdań o książce, z czasem i rosnącą liczbą wydawnictw, z którymi współpracuję, recenzje się wydłużyły), niekiedy jedno drugie ogranicza. Przepisy recenzje i vice versa. Więc nie. Musi być zmiana.
Recenzje i potrawy będą pojawiać się w osobnych wpisach.
I dzięki tej zmianie będą ukazywały się częściej.
Poza tym dało mi do myślenia to, jak wiele komentarzy pojawiało się pod wpisami z cyklu „Przy jedzeniu się nie czyta” i jak dużo otrzymywałam potem maili z opiniami o książce, o której pisałam. Może cykl wróci?
Do tego dojdzie więcej relacji z kulinarnych i literackich eventów, które też długo miałam opory, żeby publikować, ale ostatecznie przekonało mnie to, że sama szukam tego na innych blogach i chętnie się w takich relacjach rozczytuję.
Cytat będzie albo dobry, albo żaden. Uwierzcie mi, czasami można przeczytać calutką książkę i nie znaleźć w niej ani pół zdania nadającego się na cytat.
Tyle wstępu, przechodzę do książkowego konkretu.
Cisza jak makiem zasiał nastaje w chwilach, kiedy dzieje się coś podejrzanego. Na przykład kiedy komisarza Połżniewicz zaczyna nabierać podejrzeń co do sprawcy morderstw, które mają miejsce na cmentarzu. Ktoś rozkopuje mogiły, okalecza ofiary i na dodatek pozostaje nieuchwytny, co tylko irytuje szefa policji. Po intensywnym śledztwie udaje się złapać winnego. Sprawa komplikuje się jednak, kiedy zatrzymany umiera w niewyjaśnionych okolicznościach, a zbrodnie dopiero teraz nabierają rozpędu.
Wrażenia po przeczytaniu? Mieszane. Niby wszystko gra, jest akcja, są zagadki i poszukiwania winnego, ale książka nie trzymała mnie w napięciu. Jak na kryminał to chyba nie najlepiej. Zabrakło mi zastanawiania się kto zabił, czekania w napięciu co stanie się dalej, zatracenia się zupełnie w czasie i nerwowego przewracania kartek. Czyli zwyczajnie, chyba się trochę nudziłam. Autorka precyzyjnie osadziła wydarzenia i postaci w czasie akcji, choć o tym, że historia dzieje się pod koniec XIX wieku zorientowałam się dopiero po przeczytaniu całej książki, kiedy zerknęłam na tylną okładkę. Narracja równie dobrze mogłaby się rozgrywać współcześnie. Całość: lekka, łatwa i przyjemna. Wakacyjna, z gatunku plażowych. Urlopowo bez napięcia. Niestety, wakacje się skończyły (lub tym przez 26 rokiem życia dopiero kończą) i plażowa literatura nie kręci mnie już tak bardzo.
Anna Trojan – Jak makiem zasiał
Wydawnictwo Prószyński i s-ka
Warszawa 2012
s. 262
Comments
Ja też soobno dodaję jedzenie i książki, gdyż tak, jak piszesz czasem czegoś jest więcej :)
No własnie. Trochę czasu zajęło mi dojścia do takiego wniosku, ale lepiej później niz wcale :)
ta ostatnia kropka zasłużyła na gratulacje :-)
Asia, gratuluję napisanej pracy!:)
a zmiany są czasem potrzebne, zdecydowanie! i przynoszą dużo dobrego :)
świetny stos, życzę miłego czytania !
Asienko gratulacje z powodu ukonczenia pracy- tej przyslowiowej ostatniej kropki, ktora mam nadzieje, pozwoli Ci teraz duuuzo pisac, recenzowac i piec oczywiscie.
U mnie też została postawiona ostatnia kropka. I to taka ogromna, że już tylko czekam na odbiór dyplomu.
A zmiany zazwyczaj są dobre. Nawet jeśli nie są, to potem okazują się wspaniałe. Czy coś.
Tak, tak, tak! Macie rację, wszystkie :)
Cudowny stos, aż chce się lecieć do księgarni :) Magisterki – szczerze gratuluję, bo ja jestem w trakcie pisania. A co do zmian – mnie się podobają, bo dobrze sie zapowiada.
Gratuluję magisterki Asiu! :)
Ile masz fajnych książek do czytania.
Uściski!:*