Podczas gdy wszyscy jego znajomi kończyli studia, planowali swoje błyskotliwe kariery albo zarabiali gigantyczne pieniądze w korporacjach, pewien Szkot postanowił rzucić wszystko i spełnić swoje marzenie o przejechaniu rowerem dookoła świata. Do wyzwania dorzucił skromne dodatki: chęć pobicia rekordu Guinessa w objechaniu globu na dwóch kółkach i zmierzenie się ze swoimi słabościami.
15 lutego 2008 roku zaprawiony w bojach podczas treningów, jakich podejmował się przez ostatnie kilka lat, dotarł pod Łuk Triumfalny w Paryżu. A kiedy ruszył w drogę, okazało się, że… wcale nie jest tak różowo i słodko, jak mu się wydawało. Ot, niespodzianka. Przejechać 160 km dziennie w deszczu, palącym słońcu, z kołami objuczonymi sakwami rowerowymi, mając przed sobą perspektywę spania w namiocie przynajmniej przez połowę czasu podróży – toż to naprawdę fraszka.
Książka opiera się na relacjach, zapiskach i dzienniku podróży Szkota oraz wspomnień jego matki. Całość jednak trochę się nie klei – czyta się ciężko, nudnawo, czas z książką dłuży się niemiłosiernie. Beaumont skupia się na powtarzalnych detalach – jedzenie, spanie, wystrój każdego kolejnego hotelu. Od czasu do czasu wpadają jakieś smaczki, które ożywiają całość. Szkoda tylko, że tak rzadko. W dodatku przez cały czas ogromnie przeszkadza szkolny styl pisania autora – ma się wrażenie, że jak uczeń pocił się nad książką jak nad szkolnym wypracowaniem. Prosty styl jest w porządku, zbyt prosty już nie.
Pełne uznanie dla Beaumonta za jego wyczyn, ale nie za książkę. Kolarz z niego świetny, ale pisarz – żaden.
Mark Beaumont – Człowiek, który objechał świat na rowerze
przeł. Grzegorz Chabasiński
Pascal
Bielsko-Biała 2013
s. 480
Comments
No cóż, powinien był zatrudnić Ghost Writera ;)
Czy wyprawa Beaumonta była ze spaniem w hotelach, „na bogato”? Pytam, bo jest Polak który w styczniu tego roku ukończył wyprawę rowerową z Norwegii na samo południe Afryki – spał w namiocie i przez Couchsurfing, tak że ekstremalna wycieczka :) Polecam jego blog http://north-south.info/pl/blog/ – bardzo przyjemnie się czyta…
Author
Tak i nie – „na bogato”, bo się faktycznie zatrzymywał co jakiś czas w hotelach, motelach, hostelach, itd., przez resztę czasu rozkładał namiot w różnych dziwnych miejscach. Ale liczył się z pieniędzmi, nie przejechał trasy „na burżuja” :)