Książka jak gra. Graczami są rosyjscy oligarchowie, a planszą podmoskiewska dzielnica Rublowka. Cel gry jest do bólu praktyczny – niedopuszczenie do tego, żeby z niej wypaść.
Konsekwntnie wzbraniałam się przed „Rublowką”. W pierwszym momencie w ogóle mnie nie zainteresowała – nie lubię polityki, nie lubię moskiewskich dylematów, w dodatku mam przesyt reportażu. Nie wiem jak dobra w tym momencie musiałaby być książka „faktowa”, żeby zwróciła moją uwagę od razu.
Ale coś się podziało, bo jak widać, o „Rublowce” piszę. Nie chciała mi dać spokoju i w końcu poszłam sama ze sobą na kompromis. Pomysłałam, że może mogę potraktować tę książkę nie czysto warsztatowo (dziennikarsko), ale praktycznie i życiowo? Jako żywy dowód tego, czym mogą się skończyć niektóre aspiracje. I na co zawodowo uważać.
Na złudne nadzieje. Na nieprawdziwość. Na sztuczne ideały, sztuczne projekty, sztucznych ludzi. Stworzone i utrzymujące się na powierzchni właściwie nie wiadomo po co. Bo dla wygody i pomocy – na pewno nie. To właśnie obraz Rublowki – podmoskiewskiego rezerwatu miliarderów, w którym każdy żyje w swojej złotej, 2-, a czasem 3-piętrowej klatce, z żoną lub mężem i gromadką dzieci albo w ich zastępstwie: z kasą pancerną, sejfem wmurowanym w ścianę lub naręczem brylantowych błyskotek – samotny do granic możliwości. Przemieszcza się po dzielnicy najnowszym mercedesem albo najnowszym mercedesem. Mężczyzna przypomina sobie o żonie w dwóch sytuacjach: na nowy rok, kiedy trzeba wręczyć jej nową kolię oraz pierścionek – każde w cenie niewielkiej posiadłości. Bo jeśli tego nie zrobi, to jest oczywisty znak dla innych miliarderów: nie dał żonie pierścionka, znaczy: jego interes chyli się ku upadkowi, znaczy: zaraz wypadnie z gry, znaczy: nie warto robić z nim interesów, nie warto się przyjaźnić, pokazywać, spotykać – i faktycznie, gracz wypada z gry. W tym momencie rublowski mężczyzna przypomina sobie o żonie po raz drugi – kiedy trzeba uciekać. Zostawić rezydencję, zostawić sejfy, samochody, firmę – wszystko. I uciekać. Inaczej układ sił w grze zmieni się tak, że były gracz wyląduje w więzieniu albo trafi do łagru. Bo władza przecież też lubi grać.
Ale mimo tego – mimo świadomości ceny, jaką przyjdzie prędzej czy później zapłacić każdemu mieszkańcowi rezerwatu miliarderów za chwilowy luksus – każdy z nich chce grać dalej. Chce ryzykować, wymyślać nierealne i coraz dziwniejsze projekty, wyznaczać trendy, być w centrum uwagi. Mieć swoje dosłowne 5 minut sławy i chwały po to, żeby w 6 minucie z hukiem stoczyć się na samo dno. Wystarczy jedno potknięcie i znikasz z gry, z Rublowki, z Moskwy, ze świata i z mediów. Pstryk! I już cię nie ma. I nigdy nie było. Rublowka nie lubi mówić o przegranych. Rublowka to niekończący się karnawał pychy, nieumiarkowania, zazdrości i obłudy. Ukryty pod mieniącą się błyskotkami, uśmiechniętą karnawałową maską.
Ocena: 9/10
Walerij Paniuszkin – Rublowka. Przewodnik po podmoskiewskim rezerwacie milionerów, miejscu, gdzie władza i pieniądze są sąsiadami
tłum. Agnieszka Sowińska
Agora
Warszawa 2013
s. 226