Ona – dziewczęca, marzycielska, lubi sok morelowy. On – męski, słuchający, postanawia się z nią ożenić. Ich życie jest jak bajka bez głośnych kłótni czy rozbitych talerzy. Miłość tak niemożliwa, że gdy pewnego dnia on wychodzi pobiegać i ginie w wypadku, jej zawala się cały świat. Zostaje tylko praca, przyjaciele i dom. Potem już tylko praca.
Aż w tej rutynie pewnego dnia ona całuje znajomego-nieznajomego, swojego brzydkiego jak noc pracownika. Po chwili ja po ubodzeniu się z transu zapomina o całej sprawie, ale Nowy On zapomnieć nie chce. Tam, gdzie kończy się rutyna, zaczyna się delikatność. Ale nie dosadna, harlequinowa, różowa i pstrokata. Delikatność taka, na jaką stać francuskich pisarzy. Jeden z kobiecych magazynów (Cosmopolitan) w swojej recenzji napisał, że pisarstwo Foenkinosa jest pełne świeżości, komizmu i przywołuje na myśl styl Woody’ego Allena. Nie wiem czy porównywanie do Allena stało się ostatnio jakoś szczególnie modne, ale ja nie widzę powiązań. Nie wiem z której strony i w czym proza Foenkinosa jest podobna do scenariuszy i filmów Allena. A jego produkcje kocham nad życie.
Nie dopatrzyłam się też w „Delikatności” komizmu. Może dziennikarki z „Cosmo” i ja mamy tak wybitnie różne poczucie humoru? Bo ja w książce znalazłam subtelność, tęsknotę i romantyczność. Ale nie tę nachalną, a delikatną właśnie. Foenkinos pisze tak, jakby był stworzony do pisania właśnie takich historii. Na pół rzeczywistych, na pół nierealnych, gdzieś z pogranicza życia i nieżycia. „Delikatność” czyta się jak wiersze – jej lektura odrealnia, pozwala się zagubić i nie bać się iść przed siebie unosząc się kilka sentymentów nad ziemią i z głową w chmurach.
Jest piękna.
David Foenkinos – Delikatność
Wydawnictwo Znak
Kraków 2012
s. 210
Comments
zainspirowałaś mnie do tego, by częściej fotografować wersety… dobry post :) pozdrawiam!
Dziękuję, na liście do przeczytania :) Pozdrawiam
Coś w sam raz dla mnie ;)
Literatura francuska jest mi szczególnie bliska, jednak na temat „Delikatności” czytałam wiele skrajnych opinii. Podoba mi się subtelny styl, o którym piszesz. Ciekawa jestem niezmiernie tej powieści i w końcu chyba po nią sięgnę :)
to niestety nie ksiazka dla mnie …bo pewnie płąkałabym przy niej jak bóbr …. bo ja tak właśnie kocham mojego Męża …nad życie
Ja obejrzałam film, książki jeszcze nie miałam w rękach. Dzięki Ci za tę recenzję :).
A ja nie oglądałam filmu,bo zawsze jak to zrobię, to już nie ma sił, żebym przeczytała książkę ;)
Oj… ależ żałuję, że przegapiłam konkurs :( no ale nic… może dostanę na Mikołaja ;P a film widziałaś? :)
Teraz zobaczyłam Twój komentarz o filmie :) ależ się zgrałyśmy ;D
Jakoś nigdy nie mogłam się przekonać do takich książek. Ta którą opisujesz nawet z tymi wszystkimi słowami zachęty i poleceń wciąż jakoś bardziej pasuje mi do lektur mojej babci niż moich własnych…