Tahir Shah – Dom Kalifa. Rok w Casablance

Maroko, dżinny, szurnięci dozorcy i w tym wszystkim jeden Anglik. Dom Kalifa to książka od której lecą łzy i boli brzuch. Ze śmiechu.

Byłam bardzo sceptyczna sięgając po tę książkę. Dom Kalifa nie brzmiał mi za dobrze. Pierwsze skojarzenie: romansidło. Drugie: palemki, piaszczyste plaże, falujące morze, malownicze zachody słońca… A fe! Takie wakacyjne utopie niezbyt do mnie przemawiają. Na szczęście otworzyłam i zaczęłam czytać.

Są bajkowe ogrody, gaj pomarańczowy, ukryte dziedzińce, miliony kafelków we wszystkich kolorach tęczy, są nawet palemki – dużo palemek – ale bynajmniej nie w tandetnej stylistyce. Bo oprócz tych wszystkich cudowności, są też zwariowani dozorcy i pokręcone duchy – dżinny, które podkradają nocami z kuchni półmiski z kuskusem i warzywami (nie żeby dozorcy mieli z tym coś wspólnego, a gdzie tam!). W tym wszystkim Anglik, Tahir, który ma dość wyspiarskiego flegmatycznego życia i wie jedno – chce wrócić do kraju, w którym wychowali się jego ojciec i dziadek. Nie wie jednak, jak niecodzienne może być życie w Maroku, gdzie wszystkie zasady zachodniego świata wywrócone są do góry nogami.

 kalif (3)

Dom Kalifa aż kipi od humoru, ciepła i takiej zwyczajnej, prostej przytulności. Z niektórych wydarzeń opisanych w książce można zaśmiewać się do łez, a ryknąć jeszcze głośniejszym śmiechem, gdy uświadomi się sobie, że to nie wymysły autora, ale jego prawdziwe przeżycia. Dżinny wykradające jedzenie z ogrodu, wyprawa po materiały na budowę domu o trzeciej nad ranem, niełatwe poszukiwania architekta (bo według Marokańczyków im architekt bardziej stuknięty, tym lepiej będzie przykładał się do swojej pracy) i wreszcie szwadron policjantów, dobijających się do drzwi, którym ostatnią rzeczą, jaką należy zrobić, to otworzyć je. Ot, Maroko.

kalif (2)

Czytałam już sporo książek z podobnym wątkiem w tle. Schemat jest zawsze ten sam: obcokrajowiec, zazwyczaj Anglik, przyjeżdża do innego kraju, gdzie ku swemu wielkiego zdziwieniu orientuje się, że nie wszyscy myślą tak jak on. Ba! Oni próbują żyć inaczej niż on – z całkiem, trzeba przyznać, dobrym skutkiem. Na początku Anglik nie może sobie poradzić. Później dokonuje się w nim przemiana i zaczyna żyć jak wyzwolony Francuz, przebojowy Włoch czy uwodzicielski Hiszpan. Dla tych, którzy czytali Merde Clarka, historia brzmi znajomo. Tyle że Merde jest literackim mistrzostwem świata i trudno mu dorównać. Kilku pisarzy próbowało i uważam, że żadnemu (ani żadnej) do tej pory ta próba nie wyszła. Aż do Tahira Shaha. Oczywiście, tematyka inna, styl i narracja też, ale humorem i zabawnością dorównuje Clarkowi w stu procentach. Bo choć Dom Kalifa jest ceglasty (460 stron!), to aż żal, że tak szybko się go czyta. Oj, chcę więcej!

kalif (1)Tahir Shah – Dom Kalifa. Rok w Casablance

przeł. Małgorzata Glasenapp

Wydanie I

Kraków 2011

Stron: 464

Wydawnictwo Literackie

 

 

 

Comments

  1. MesmerizingBakes

    rzeczywiście 460 stron to trochę cegła jeśli chodzi o książkę (szczególnie, że jak widzę AŻ tak grubą książkę to pierwszy odruch = odłożyć) ale przekonałaś mnie Asiu!

    co więcej, na szczęście mam szafran w domu, bo jak byłam w tym roku w Hiszpanii – był on tam zadziwiająco tani! także trzymam skrzętnie zapakowane niteczki szafranu i bronię własną piersią ^^

  2. Kuchareczka

    Yoanno, dziękuję za wszystko, co napisałaś – nie miałam o wielu rzeczach pojęcia, a to bardzo ciekawe. Dziękuję! :)
    Mesmerizing, ale jest duża czcionka i duże marginesy ;)
    Asiu – jej jej, to ogromnie miłe. Dziękuję i uściskuję ciepło! :)

  3. waniliowakawiarenka

    Kuchareczko – świetnie się czyta wszystko, co wychodzi spod Twoich klikających paluszków;)))
    A ciacha też fajne!
    Ojjj zazdroszczę Ci ciut tego pochłaniania książek:))) ja staram się wygospodarować czas na czytanie, ale ostatnio słabo mi idzie. Ostatnio wziełam się za „dziewczynkę w czerwonym płaszczyku” Romy Ligockiej..czytałaś może?
    pozdrawiam Cię serdecznie!

  4. Kuchareczka

    Dzięki Kasiu! Pewnie, ze czytałam! I bardzo mi się podobała. Choć trochę bardziej pierwsza czesc, ta o dzieciństwie, bo niekoniecznie druga czesc ksiazki juz o życiu dorosłym. Uściski!

  5. Anonymous

    Marta pisze
    Merde clarka nikt nie dorówna,masz racje.A ja znalazłam blog,gdzie oprócz fajnych przepisów są podróże z bajecznymi zdjęciami robionymi przez autorkę.lipkowy-domek.blogspot.com A ciasteczka będę piekła jutro,nie mam wątpliwości,że zostaną zjedzone natychmiast pozdrawiam

  6. Paula

    ojjaa jakie pyszności na dole..nigdy nic nie robiłam z szafranem..ale ostatnio często mi się uszy obija. Czas chyba i go przetestowac:) i wdrożyć się w jego smak..a tymczasem zapraszam na kolejne candy – tym razem świąteczne;) pozdrawiam!:D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *