Just do it! Kursa, Pelowski & Romanowski – Zrób to w Krakowie

z12826954Q,Krakow-zakupy--Gadzety-KRK---Fot--Michal-Lepecki--
O , jaki piękny konkurs dla Was przygotowałam :)
Nagrodami są 3 nowości książkowe lipca: „Do it in Kraków” dziennikarskiego trio Kursa, Pelowski, Romanowski – po uszy zakochanych w swoim mieście Krakusów, którzy wreszcie napisać przewodnik po miejscach, które w Krakowie naprawdę warto zobaczyć. Nie znajdziecie tu Sukiennic, Wawelu ani Kościoła Mariackiego, za to zrozumiecie dlaczego krakowski co-working jest tak niesamowity, poznacie fenomen poranków w Bunkrze Sztuki i zakochacie się w Cafe Culce. Spragnionych recenzji odsyłam niżej.
004
Do it in Kraków!

Ale co konkretnie?

W mieście, w którym obowiązkowym punktem programu jest triada Wawel-Sukiennice-Kościół Mariacki i gdzie na każdym kroku zieje smok wawelski (ten prawdziwy albo pluszowa wersja mini do miętoszenia i do doczepienia do kluczy), pierwszych kroków wcale nie trzeba kierować tam, gdzie idą wszyscy turyści. Z podobnego założenia wyszła trójka dziennikarzy, autorów „Do it In Kraków”. Przewodnik niestandardowy, w którym nie znajdziecie Wawelu, Jamy Michalika czy zachwalania wystaw w Muzeum Narodowym. Bo to trochę książka dla i o nowomieszczańskim Krakowie, który rano tłumnie jedzie na rowerach zjeść śniadanie w Bunkrze Sztuki, potem spacerem na Kazimierz, kawusia i ciasteczko w Kolorach albo Alchemii albo w wersji dla zapracowanych mały stolik w ogródku na Placu Nowym, w wymiarach idealnie mieszczący laptop, kalendarz i komórkę. Krakowianie kochają też powstające jak grzyby po deszczu biura co-workingowe, w których można wynająć miejsce do pracy na godziny, tygodnie, miesiące. Może to dlatego, że jest tu aż tyle ludzi wykonujących wolne zawody, którzy nie mają szefa, z góry ustalonych godzin pracy czy wrednej kadrowej i dzięki temu miasto nadal szczyci się swobodną i twórczą atmosferą.
z12011425Q„Zrób to…” to także przewodnik po miejscach mało uczęszczanych przez turystów, co jest często powodem do wielkiej radości mieszczuchów, którzy nie muszą zmagać się z hordami przyjezdnych okupujących ich ulubione miejsca. Książka jest rewelacyjnie napisana, z wplecionymi w opisy wywiadami z ludźmi ważnymi dla Krakowa (m.in. Adam Chrząstkowski, Michał Rusinek, Cecylia Malik).
Swoją drogą wreszcie się doczekaliśmy, -śmy: Krakusy. Bo po m.in. „Do it in Warszawa” i „Do it In Szczecin”, od jakiegoś czasu coraz bardziej tęsknym wzorkiem przeglądałam katalogi nowości wydawniczych Agory, w nadziei, że może wreszcie ktoś zechce trochę zadowolić małopolskich turystów, a trochę podlizać się Krakusom. Tak tak, o to drugie też chodzi. A myślicie, że dlaczego zaraz po tym, jak dostałam informację, że książka się ukazuje, skleciłam i wysłałam najszybszego maila w moim życiu do wydawcy. Fakt, może nie był zbyt wylewny, ale za to bardzo konkretny. I dzięki temu możecie teraz wygrać egzemplarze książek :)

9301ef4522M. Kursa, W. Pelowski, R.Romanowski – Zrób to w Krakowie

wyd. Agora

Warszawa 2012

s. 242

 

 

 

 

Co trzeba zrobić, aby wygrać egzemplarz książki?
1. Będzie mi bardzo miło, jeśli polubicie kuchareczkowy fanpejdż na fb. O tu.
2. Należy odpowiedzieć na pytanie, jaki krakowski regionalizm śmieszy Was najbardziej :)
Odpowiedzi możecie zostawiać w komentarzach pod tym wpisem lub. Koniecznie nie zapomnijcie podać swojego maila!
Konkurs trwa od dziś do 13 sierpnia. Zwycięzców ogłoszę na blogu w ciągu 3 dni od zakończenia konkursu.

Powodzenia!

Comments

  1. luka

    Pytanie jest o regionalizm, ale nie mogę się zdecydować i podam dwa – „nakastlik” i „szabaśnik” :) Oba są takie pocieszne! A jeszcze niedawno nie wiedziałam, że to jakieś niezwykłości, bo znałam je od zawsze.
    Natomiast moją koleżankę bardzo śmieszą „rajtki” – tylko co w tym śmiesznego? ;D

    mój mail: pracownialuka@gmail.com

  2. elizka

    Jako rodowitej Krakusce ciężko mi zdecydować,które słowo było by odpowiednie.Wiem,że większość śmieszy powiedzenie: Na pole -hmm dla mnie to normalka.
    Podobno słowo Ancykrys też jest iście Krakowskie,tak mówił do mnie dziadek jak byłam mała i nie jest ono dla mnie niczym szczególnym.
    Już wiem-RASZPLA.Czasem się zapominam i tak mówię o kimś,kto mi nie przypadł do gustu a wszyscy otwierają oczy zdziwieni co to znaczy. Takie sytuacje śmieszą mnie bardzo,bo to tak jakby mieć swój własny słownik znany tylko wtajemniczonym

  3. Karolina Nowosad

    Jaki krakowski regionalizm śmieszy mnie najbardziej? Hm.. Wydaje mi się, że stwierdzenie „na pole” zamiast na dwór, albo „na nogach” zamiast pieszo, tudzież z buta najbardziej rzuca się w oczy. Ale najzabawniejsze z tego wszystkiego jest to, jak krakowiacy wymawiają słowo „trzy”. Większość nie zdając sobie z tego sprawy(tak mi się przynajmniej wydaje) mówi po prostu „czy”, co czasami brzmi śmiesznie, gdy jest wplątane w zdanie. Zwłaszcza jeżeli ktoś pierwszy raz słyszy krakowską wymowę.

    mój e-mail: takie.rude@gmail.com

  4. Anonymous

    Nie wiem czy mój komentarz wpisze się
    w „zamysł” konkursu, ale ostatnio mój kolega zapytał mnie: „Słowo na literę k?” Od razu
    z moich ust popłynęło: „Kraków!” Dlatego nie mogę się powstrzymać żeby nie napisać o mojej tęsknocie za Krakowem. Mieszkałam tam przez ostatni rok. Teraz wróciłam do mojego rodzinnego miasta i uczę się żyć od nowa.
    W Krakowie wszystko robiłam inaczej. Chodziłam inaczej, ubierałam się inaczej, mówiłam inaczej, odczuwałam inaczej, o innych porach zaczynałam dzień, o innych go kończyłam.
    A jednak to całe „inaczej” było dla mnie tak naturalne, że w ogóle go nie zauważyłam. Tęsknię za nocnymi spacerami po Kazimierzu gdzie ludzie siedzący przy stolikach, okryci kocami snują rozmowy o najgłębszym sensie życia. I choć ich nie znam to czuję się z nimi związana. Tęsknie za podglądaniem zakochanych siedzących w „Zaułku Niewiernego Tomasza”, za wystawaniem w deszczu na kładce prowadzącej na „moje Podgórze”, za pysznymi pączkami od Buczaka i cudowną kawą i Cupcake’m z Cupcake Corner, który leczy wszelkie smutki. Za butami z Krakowa. W Krakowie słowiańska dusza człowieka może dać upust wszystkim swoim emocjom, pragnieniom i pasjom. Zawsze czuję się tam wyjątkowa nawet jeśli jestem zupełnie zwyczajnym człowiekiem. A może to właśnie Kraków ma w sobie coś takiego, że pozwala żyć
    w pełnej akceptacji tego kim się jest i może to właśnie sprawia, że jesteśmy wyjątkowi?… Może to krakowska mowa, a może jeszcze coś innego?… Tylko ja jedyna wiem ile zachwytu
    i wrażliwych dotknięć daje mi Kraków i jak bardzo jestem tam sobą. Chowam to w swoim sercu wraz z zapachem porannej kawy i gwarem nocnych spacerów do domu. I jeszcze coś. Gdy powróciłam do domu w nowej fryzurze moja mama powiedziała do mnie: „No ładnie Ci. Tak po krakowsku.” Myślałam o tym i….Nie wiem czy to tylko jakiś nasz „wymysł” ale jestem obcięta tak jakoś po krakowsku i to dla mnie najbardziej urokliwy regionalizm;)

    Mój mail: kasiagulej@op.pl

    P.S. Niestety nie mogę polubić na FB ponieważ go nie mam,ale robię to całkowicie szczerze
    i osobiście! LUBIĘ TO!

  5. Anonymous

    „Zygać” do siebie czyli kłócić się, „ale się hajcuje” czyli dobrze pali,”wihajster”,rzecz której nazwy nie pamiętamy, „krucafuks” ulubione mojej babci jak się wnerwiła bardzo :)i „śturać” czyli przepychać łokciami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *