Gdzie jest keks?

No własnie. Miał być na święta. Jedyne ciasto, jakie miało się pewnikiem ostać do świąt. Sernik jest już prawie zjedzony, więc obstawiłam, że jak wszyscy rzucą się na sernik, „na spróbowanie” (tak każdy popróbował, że do świąt, ba, do jutra go nie będzie), to na keks nie zwrócą uwagi i uda mi się go przechować pod szmatką. 

Mhm. Marzenie. Się wziął i zjadł. Zostały z niego dwa kawałki. A nie upiekłam jakiegoś małego, specjalnie zrobiłam w długaśnej blasze. Ale własnie, był – i nie ma. Tym samym w święta będziemy zbierali ciasta po znajomych :)

Nigdy nie robiłam keksu. Nie wiem czy ten jest najlepszy na świecie, bo nigdy nawet nie jadłam keksu. Nie mam żadnego porównania. Ale włączjąc, pstyk wrrr…, wszystkie zmysły swe, ten keks jest niesamowicie dobrym ciastem. Jest pyszny, prześlicznie pachnie ciepłym, domowym wypiekiem, jest mięciutki, nie wysusza się. Na wierzchu ma przypieczona skórkę, a w środku – wszystkie możliwe bakalie, jakie miałam w szafkach. Jest kilka rodzajów orzechów, rodzynki, dużo daktyli, suszone śliwki, morele, skórka pomarańczowa i cytrynowa, figi i żurawina. Dałam ich więcej niż jest podane w oryginalnym przepisie. Za to cukru sypnęłam mniej, bo bakalie już ładnie wszystko osłodziły.

Świąteczny znikający keks


Składniki:

  • 250 g mąki (dałam żytnią)
  • 180 g cukru
  • 250 g masła
  • 5 jajek
  • 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
  • laska wanilii (albo dobra esencja waniliowa)
  • starta skórka z cytryny
  • 600 g bakalii (ja dałam rodzynki, figi, daktyle, orzechy, suszone śliwki, morele, skórkę pomarańczową)

Przygotowanie:
Margarynę utrzeć z cukrem i dodawać jajka po jednym, a następnie nasionka z laski wanilii i skórkę z cytryny. Połowę mąki odsypać i wymieszać z bakaliami. Połączyć dwie części mąki i dodać do ciasta, wymieszać. Włożyć do 2 małych (około 12 cm) keksówek (albo jednej długaśnej – jak ja) wyłożonych papierem do pieczenia.  Piec w 180 stopniach przez około 60 minut (do suchego patyczka). Mnie pieczenie w takiej długiej formie zajęło godzinę i piętnaście minut.

Barbara Popławska, Coaching duszy (rozpisałam się o książce tutaj)

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *