Ene due tira misu

Pierwszy raz w życiu tiramisu wyszło spod moich rąk. Zawsze robił je ktoś inny. Ale ale, przyszła ta wiekopomna chwila, kiedy to ja zapragnęłam upaprać się mascarpone (a potem dumnie dzierżyć w łapie michę i wyjadać resztki kremu). Fajna sprawa. Bez pieczenia, z gotowymi biszkoptami (tylko dobre kupić trzeba! ja się polubiłam z włoskimi – a przynajmniej napisy na opakowaniu były po włosku), cieniutką warstewką kakao i lekkim kremem mascarpone między tym wszystkim. A lekki, bo upuszystniłam go bitą śmietaną. Można na talerz, można widelcem, można nawet ładnie pokroić w kwadraty. Ale i tak najlepsze jest wyjadane łyżką z całej wielkiej formy. Jak wszystko.
W kwestii niezbyt może estetycznego, za to najsmaczniejszego na świecie wyjadania przebija chyba nawet wylizywanie masy z boków miski. Albo mieszadeł miksera po ubiciu kremu. Choć nie jestem do końca pewna, czy te mieszadła jest w stanie cokolwiek pobić. Nie, to chyba jednak za wielka konkurencja. Lider trzyma się mocno, ale tiramisu stara się jak może :)

Tiramisu

Składniki (na 4 wygłodniałe lub 6 pojedzonych osób):

  • 750 g sera mascarpone
  • 350 g śmietanki 30%
  • 100 g podłużnych biszkoptów
  • 110 g cukru pudru
  • 1 mała filiżanka espresso lub likier kawowy
  • 4 łyżki likieru amaretto lub pokruszone ciasteczka amaretto – wtedy pokruszyć je na biszkopty (oba pominęłam, ale można)
  • 4 łyżki dobrego kakao

Przygotowanie:

W suchej misce ubij bitą śmietanę. W drugiej misce mascarpone wymieszaj z cukrem pudrem i dodawaj do tego stopniowo ubitą wcześniej śmietanę. Mieszaj drewnianą łyżką albo szpatułką, delikatnie. Biszkopty nasącz kawą z dodatkiem likieru (ja nasączałam samą kawą, lekko). W szklanym podłużnym naczyniu ułóż pierwszą warstwę biszkoptów, na spodzie. Przykryj warstwą kremu, na to połóż drugą warstwę biszkoptów i znowu krem. Całość posyp przez sitko kakao i wstaw koniecznie do lodówki – na co najmniej kilka godzin przed podaniem (a wcześniej przykryj szczelnie folią spożywczą, żeby zapachy z reszty lodówki nie odpachniły tiramisu).
Carlos Ruiz Zafon, Książę mgły
Jak powiedziałam ostatnio P., że lubi Zafona, usłyszałam w odpowiedzi (szczególnej odpowiedzi, bo pytającej): Lubisz fantastykę? No właśnie nie. Ale Zafon to nie fantastyka w czystej postaci. To jak Mistrz i Małgorzata – pod fantastykę to nie podchodzi w ogóle, mimo że jest czarny rozgadany kot i cała jego straż przyboczna, a z Małgorzatą dzieją się generalnie różne dziwne rzeczy i już prawie posądza się o schizofrenię, no ale koniec końców to jest nie to. Ale o Zafonie chciałam. Uwielbiam jego książki. Czwarta wydana książka, a napisana była jako pierwsza, tylko jak go jeszcze nikt nie znał, to nie chcieli mu jej nigdzie wydać. Przeczytałam w 3 godziny z przymusową przerwą na zajęcia, podczas których myślałam tylko, kiedy się skończą, żeby móc czytać dalej. To jedna z tych książek, której wcale nie chcesz odkładać, mimo że wiesz, że tu w brzuchu burczy, spać się chce, w radiu fajna piosenka, potańczyłoby się, no ale jednak nie, że woda na herbatę zdążyła się już trzy razy zagotować, a czajnik dostaje szału. Nawet jak ucieka ci autobus, coś się przypala, wewnętrzny mądry głos mówi: e, daj spokój. Czytaj tu!

Comments

  1. atina

    Uwielbiam ten włoski deser! Podobnie jak Majanka robię z jajkami, a raczej z samymi żółtkami;) mam wrażenie , że wtedy całość lepiej się trzyma:)
    Pozdrawiam!

  2. Kuchareczka

    No kurcze, a ja wlasnie z jajkami nie robilam! Aż sob ie spróbuję jak to wyjdzie :)
    Olivko i wiewiórko – zafon jest super! ;)
    paulino i kasiu – dziękuję! To ogromnie miłe :)

    aś – mnie się nigdy go nie chciało robić, za to zawsze lubiłam. Przyszła kryska na matyska, zrobiłam i ja :)

  3. majka

    Uwielbiam tiramisu :) Sama robie zawsze w wersji bezjajecznej, z dodatkiem malin – smakuje rewelacyjnie (jest nawet u mnie na blogu). Z jajkami jadam tylko w restauracji :) Bylam ostatnio „u Wlocha” (takiego prawdziwego:)) i jadlam jak do tej pory najlepsze w zyciu tiramisu :) Twoja wersja tez mi sie podoba :))

    Zafona tez uwielbiam :) „Cien wiatru” i „Gra aniola” stoja w mojej biblioteczce. Tej ksiazki jeszcze nie czytalam, jest nastepna w kolejce :) Za to „Mistrz i Malgorzata”…wiele wspomnien przywoluje… :) I mam do niej ogromny sentyment :) To tyle w tej kwestii bo moge napisac zbyt duzo :))

  4. Wiosanna

    Zafon przeczytałam też „Cien wiatru” i „Gra aniola”. Ma dobry styl, właśnie taki idealny do zapadnięcia się w książkę. Cień wiatru mi się bardziej podobał, szczególnie pierwsza połowa, potem już troszkę mniej, ale chętnie sięgnę po jego kolejną książkę

  5. ana

    Tiramisu kocham strasznie i to właśnie w wersji bez jajek, jak u Ciebie.
    Nowego Zafona miałam sobie kupić, ale chyba dostanę na Mikołaja, więc z czytaniem będę musiała poczekać do grudnia.

  6. Evitaa

    Jeden z moich ukochanych deserów :). Pięknie Ci wyszedł. Ja próbowałam już różnych przepisów, i tych z żółtkami, i tych bezjajkowych. Sama nie wiem, które lepsze. Smakowite zdjęcia, mmm :)

  7. vinka

    Ach! aż ślinka cieknie! nie przepadam jakoś szczególnie za tiramisu, ale to Twoje jakoś tak przyciągające jest :D aż chce się maźnąć palcem po nim i szybko oblizać żeby nikt nie widział ^^

    mam takie pytanko, czy polecasz jakieś książki kucharskie? bo po rodzinie poszła wieść o moim blogu i teraz wszyscy się pytają czy jakąś chcę :)

Skomentuj Evitaa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *