Niedawno wróciłam z Frankfurtu. Obowiązkowym punktem programu było zaliczenie wszyskich możliwych ksiegarni po drodze, a w nich szczególnie działów kulinarnych. Jako że ni w ząb nie rozumiem niemieckiego, mimo że uczyłam się go parę ładnych lat, działy ze wszystkimi innymi rodzajami literatury musiały chwilowo iść w odstawkę. Nie zawiodłam się – niemieckie książki kucharskie są piękne i gdyby nie to, że rozszyfrowanie przepisu po niemiecku zajmuje mi wiecej czasu niż samo pieczenie, pewnie kupiłabym jeszcze więcej.
Daniela Klein – Klitzekleine Glucklichmacher [Maleńkie radości]
Przepisy na ciasta, ciasteczka, muffinki, lody – ale jakie! Wszystkie estetycznie dopieszczone, delikatnie udekorowane i pięknie sfotografowane. Szczegóły jednak robią różnicę: tu kolorowa wstążka, tam zamiast klasycznego kremu taki w różnych odcieniach różu. Książka, z której oprócz przepisów można wynieść mnóstwo inspiracji dekoratorskich, do których wcale nie potrzeba wymyślnych narzędzi i posiadania przydomowego warsztatu rękodzielniczego. Pozycja pełna wypieków z pasją.
Dodatkowe plusy należą się za prostą oprawę graficzną wewnątrz, która nie dominuje przepisów i ładnie eksponuje fotografie. Dzięki temu korzystanie z książki podczas pieczenia jest proste i szybkie – wzroku nie odciągają miliony dodatkowych ramek, każda w innym kolorze. Podkreślone są najważniejsze rzeczy, a części przepisu oddzielone są od siebie delikatnymi liniami.
Minusy? Za nieporęczny format, który daje się we znaki szczególnie przy otwieraniu i przewracaniu kartek. Książka jest w twardej oprawie, z dość cieżkimi okładkami i mając jedną rękę w misce z ciastem, drugą trudno jest przewrócić kartkę bez ryzyka uszkodzenia/upaprania książki albo zrzucenia jej na ziemię (na przykład kantem na stopę – nie polecam).
Autorka od kilku lat prowadzi blog kulinarny, na który warto zajrzeć: klitzeklein.wordpress.com
Marc Roger Reichel, Sylvia Winnewisser – War das lecker! Die Lieblingsgerichte unserer Kindheit [Ależ to było pyszne! Ulubione potrawy naszego dzieciństwa]
Zastanawiałam się całą minutę nad zakupem tej książki. W domu od razu odfoliowałam i ponad godzinę spędziłam na kartkowaniu. Sam pomysł jest stary jak świat: zrobić książkę kucharską z potrawami z dzieciństwa. Wielkie mi halo. Robi to co drugi kucharz, a w większości polskich domów egzystują trzymające się na ostatniej niteczce zeszyty z przepisami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie.
Siła tego akurat wydania to wykonanie: każdy przepis ilustrowany jest nie tylko zdjęciem gotowej potrawy, ale też archiwalnymi fotografiami z lat 60., 70. i 80., reprodukcjami reklam i plakatami sprzed półwiecza.
Tak sobie pomyślałam przeglądając przepisy, że gdyby nie PRL i puste sklepowe półki, to mogłaby być właściwie polska książka. Trzon jest ten sam: ziemniaki, schabowy i dużo kapusty. Do tego blok czekoladowy, budyń z sokiem (w książce występujący jako pudding), jabłka pieczone z miodem, zacierki. Nawet kanon zup ten sam: pomidorowa, pieczarkowa, rosół. To, czego u nas brakowało to szparagi i owoce morza, ale od czego była wyobraźnia?
Marcus Wareing, Shaun Hill, Charlie Trotter, Lyn Hall – Schneidetechniken der Kuchenprofis [Techniki krojenia specjalistów kuchni]
Podręczne kompendium wiedzy o nożach i technikach krojenia dla tych, którzy w kuchni spędzają dużo czasu. Przedstawione w pigułce, który nóż służy do krojenia jakich produktów (i wreszcie z uzasadnieniem dlaczego akurat ten, a nie w myśl zasady „używaj noża z ząbkami, bo tak wypada”). Zilustowane różne zastosowania noży kuchennych, obszerny przegląd tarek, obieraczek, nożyczek do mięsa, łopatek do sera i szatkownic do ziemniaków. Plus porady, jak dbać o swoje sztućce tak, aby służyły długo i nie uległy szybkiemu stępieniu (tak, przegląd ostrzarek też jest).
Każdy kolejny rozdział autorzy poświęcili innego rodzaju produktom: warzywom, mięsu, owocom morza. Sfotografowali etapy obródki, dzięki czemu wszystko prezentuje się jasno i klarownie. Gdybyście nie wiedzieli, jak sprawnie obrać ananasa, żeby nie zostały w nim te upierdliwe czarne zgrubienia i co zrobić z karczochem, zanim wrzuci się go do garnka, odpowiedź czeka w środku.
Yvonne Bauer – Die wunderbare Welt von Fraulein Klein [Cudowny świat panny Klein]
Książka podobna w pomyśle do pierwszej z tego zestawienia (Daniela Klein – Klitzekleine Glucklichmacher [Maleńkie radości]), ale zupełnie inna w wykonaniu. Autorka położyła nacisk głównie na stylizacje potraw. Oczywiście, przepisy też są, ale wydają się być raczej miłym dodatkiem do całości. Są potwierdzeniem, że warto zabrać się za pieczenie z danej receptury, a nie odwrotnie, jak to ma miejsce w większości książek kucharskich.
Oprócz stylizacji kulinarnych w środku pełno jest pomysłów na sezonowe ozdoby. Które nie są tandetne. Nie znajdziecie papierowych łańcuchów na choinkę (choćby nie wiem z jak ekskluzywnego papieru nie były robione, umówmy się – papierowy łańcuch wykonywany gdy ma się więcej niż 9 lat to nie jest szczyt elegancji i dobrego smaku). Moim absolutnym hitem do zrealizowania za pół roku są bombki pomalowane czarną farbą tablicową z przyklejonymi do nich guzikami. Cudne!
Cała książka trzyma fason. Jest trochę bardziej kolorowo i chaotycznie niż u Danieli Klein, co wcale nie ujmuje na jakości „Cudownemu światu panny Klein”. Eh. Kiedy u nas takie książki będą, ja się pytam?!
Joanna Farrow – 200 easy cakes & bakes [200 łatwych ciast i wypieków]
Ostatnia książka i jako jedyna nie po niemiecku, a w języku angielskim. Kiedy we Frankfurcie znalazłam w kilkupoziomowej księgarni wielki dział z anglojęzycznymi tytułami, przez pierwsze 5 minut miotałam sie między regałami, nie wiedząc, po co mam sięgnąć w pierwszej kolejności (w efekcie stałam między tymi półkami objuczona tomiszczami w twardych oprawach, ważących chyba z tonę, próbując desperacko rozglądnąć się za jakąś kanapą).
Autorzy książek kucharskich wydawanych w seriach (a ta do nich należy) mają tę brzydką przypadłość, że zrzynają przepisy od innych autorów i publikują jako swoje. Albo wydawnictwa wznawiają wydanie w zupełnie innej oprawie graficznej. Efekt jest taki, że (jak w Polsce np. z książkami z przepisami na wypieki z czekoladą) połowa tytułów, mimo różnych okładek, ma tę samą zawartość w środku. Czasem nawet te same zdjęcia. Sprzed 15 lat.
W przypadku „200 easy cakes & bakes” miłe zaskoczenie: nie dość, że niezłe przepisy, to jeszcze z dopieszczonymi zdjęciami. Ajajaj! Plus plus za mały, poręczny format i miękkie okładki.
Comments
‚Kilkupoziomowa księgarnia we Frankfurcie’ – <3
Author
Właśnie tak! ;)
„Kiedy u nas takie książki będą, ja się pytam?!”
Asiu, myślę, że mogłabyś coś zdziałać w tym przypadku :)
Cudowne są te książki, fajnie, że tak sięgasz po zagraniczną literaturę kucharską i że nam ją tutaj prezentujesz. Pozdrawiam!
Author
Trochę o tym wiem… Ale i się cykam. Że nikt nie będzie chciał wydać, że to, że tamto… Eh, odwagi mi potrzeba! :)
Najbardziej urzekło mnie ostatnie zdjecie i …obieranie karczocha (?) :)
Author
Tak, obieranie karczocha ;)