Bardzo go lubię. Mogę kupować jego książki w ciemno. Bo mnie tak trzymają w napięciu, że ciasto się przypali, coś wleci w okno, szybę wywali, buchnie pożar, cokolwiek, a ja nie zwrócę na to uwagi.
Zdziwiłam się, jak przeczytałam ostatnio, że na początku jego książki były klasyfikowane jako literatura młodzieżowa. Dlatego, że głównym bohaterem jest zawsze jakiś młody chłopiec? Dla mnie to nie oznacza, że książka musi być młodzieżowa (to tak jakby ktoś zaszufladkował Mistrza i Małgorzatę jako fantasy, bo ma wątki fantastyczne). Później przeczytałam w wywiadzie z Zafonem, że on sam też się zdziwił z takiego odgórnego przyklepania. Drugim zadziwieniem było odkrycie, że w Hiszpanii wszystkie jego książki są już dawno powydawane, a u nas jeszcze paru brakuje. Zaczęłam szukać, gmerać, wyguglowywać i nic – żadnej zapowiedzi polskiego tłumaczenia. Aż tu ciach, kupuję książkę z pomarańczową okładką, zaglądam na ostatnią stronę i o, o, o jacieniemogę! – Światła Września w październiku. Będę chyba koczować pod księgarnią.
Carlos Ruiz Zafon – Pałac Północy
przeł. Katarzyna Okrasko, Carlos Casas Marrodan
Wydawnictwo MUZA S.A.
Warszawa 2011
s. 288