Książka i kawa. Cappuccino i „Jak oni pracują”

Jak kawa, to książka. To supersymbiotyczne połączenie, które zawsze jest i zawsze wychodzi człowiekowi na dobre. Tyle że nie można brać byle jak, co pod ręką. Nie każda książka pasuje do każdej kawy.

Neesca zdjęcia nnn

Rano piję jedną, w biegu doładowuję się drugą, wieczorem decyduję się na trzeci rodzaj. Z książkami jest tak samo. Ich dobór zależy od pory dnia i mojego nastroju, a właściwie niezmienne pozostaje to, że – przezorny zawsze ubezpieczony – wszędzie w domu mam poznoszone stosy książek. Na wszelki wypadek. Bo nie wiem, na co będę miała ochotę. Jakiś tam klucz jest – w przedpokoju mam ułożone książki do przeczytania seriami i, w zamyśle, najnowsze. Ale ostatnio przybyło nowszych niż najnowsze i te już się w przedpokoju nie zmieściły, więc leżą przy łóżku. Dalej: w kuchni nad lodówką przywierciłam półkę na książki kulinarne. Wannę w łazience mam między innymi dlatego, że na wannę mogłam dokupić półkę, która pozwala mi układać książki i czytać, jednocześnie się kąpiąc. Główka pracuje.



W dużym pokoju cała jedna ściana jest przeznaczona na półki – całą długość zabudowałam drewnianymi regałami przymocowanymi do ścian, podłogi i sufitu. Inaczej by runęły. Na biurku trzymam książki, które aktualnie pomagają mi w pracy. Do tego dochodzą rytuały. Przeczytanych książek nie odkładam od razu na regały, ale układam w stosy na parapecie – odczuwam większą przyjemność z możliwości rozłożenia na raz dwudziestu niż jednej. You know what I mean.

Książki

Pamiętacie ostatni wpis z Brownie z NESCAFÉ Dolce Gusto? Tym razem poproszono mnie o wybranie jednej książki do jednej kawy. Dobrze, zatem po kolei: rano.

Rano pierwszą, najważniejszą rzeczą jest dla mnie śniadanie. Jestem gotowa wstać godzinę wcześniej, żeby przez godzinę móc sobie posiedzieć, powoli jeść, pić kawę małymi łykami i nigdzie się nie spieszyć. Muszę mieć rano czas na poczytanie książki, na pogapienie się w sufit lub na drzewa, gdy jem na balkonie. Często specjalnie wstaję o piątej, szóstej rano i czytam.

I kawa. Obowiązkowo kawa z mlekiem. Rano więc cappuccino. Nie jakieś wielkie – takie, żebym zdążyła wypić, zanim wystygnie. Nie lubię pić monstrualnie wielkich kaw – mniejsza, ale dobra.

Ostatnio w księgarni w ręce wpadła (sama wpadła, przysięgam) mi Agata Napiórkowska i jej „Jak oni pracują”. Sporo już takich książek, artykułów i tekstów było, ale myślę – dobra, co mi tam. Jestem w takim okresie życia, że akurat bardzo mi są potrzebne krótkie teksty, konkretne, skondensowane do najważniejszych przekazów. Jest wymówka, jest książka.

Książka jak cappuccino

To, że książka jest fantastyczna, tego nawet nie chce mi się opisywać nadmiarem zdań. Jest fantastyczna. Kropka. Do przeczytania. Jeśli lubicie czytać, pisać, tworzyć, rysować, projektować – łykniecie w jedną noc. Nieprzegadane rozmowy, na temat, bez zbytnich rozwodzeń, bez mitomanii, twarde: lepiej mi się pracuje rano lub nie mam czasu, muszę po nocach albo w sobotę dwie godziny przed południem. Jedni twierdzą, że nie ma weny, drudzy właściwie tylko na niej opierają swoją twórczość. Niektórzy robią jeszcze kilka innych rzeczy, inni tylko piszą, mając nadzieję, że nie będą zmuszeni robić czegokolwiek innego.

To jest książka poranna, którą można zacząć w dowolnym miejscu i w dowolnym miejscu przerwać, odłożyć na później, na wieczór lub następny poranek. Książka-cappuccino, powolna, delikatna, w którą wchodzi się naturalnie, łagodnie, tak jakby się nigdy nie przerwało jej czytania.

Włączam ekspres. Ten mój, NESCAFÉ Dolce Gusto Oblo, osiąga stan gotowości zanim porządnie rozsiądę się na balkonie, a balkon mam w kuchni. To jest jedna z rzeczy, którą w nim lubię – jest szybki. I o dziwo jak na razie niebrudzący. Wyjmuję kapsułkę i nie leję połowy kuchni osadem z kawy, zanim nie wyrzucę zużytej kapsułki do kosza. Kawa podczas parzenia nie rozlewa mi się gdzieś naokoło ekspresu, nic na mnie nie pryska. Hop i już – w mieszkaniu rozchodzi się zapach świeżej kawy.



Druga sprawa, że zawsze wyrzucam opakowania. Wolę trzymać rzeczy w koszykach i fajnie, że na każdej kapsułce jest ilość kawy, którą trzeba z niej zaparzyć, żeby wyszło tak, jak ma wyjść. To znaczy: w cappuccino tyle kawy, ile ma być, a nie więcej kawy niż mleka. Proporcje w przypadku mają znaczenie, tak samo jak to, że w gorący poranek mogę przygotować kawę na zimno: przestawiam guzik i jest. Na kapsułkach są niezbędne informacje, dzięki którym nie muszę przechowywać pudełek, wszystko mam pod ręką, jest prosto, intuicyjnie.

A moje cappucino, o mio dio, moje cappuccino jest boskie.

Polubiłam takie poranki.

Agata Napiórska – Jak oni pracują
Warszawa 2017
Wydawnictwo WAB
stron 400
oprawa miękka ze skrzydełkami

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *