Usiadłam, rozkokosiłam się, fotel, lusterka, zapiąć mocniej sandały, żeby nie zsuwały się po pedałach. I wystartowała. I, tak!, dojechałam. Gdyby nie polska dziura w polskiej drodze już tuż przy końcu, wszystko poszłoby idealnie. Podbudowałam się wewnętrznie. W nagrodę i w uznaniu za swój wyczyn – koktail mocy. Jeszcze tylko parę rzeczy się dogra i czerwoną (ciastkową) strzałą będę mknąc po mieście (jest tylko mały szkopuł – czerwona strzała jest własnością D., chyba zacznie się przekupywanie ciastkami :) ). Musze udoskonalić koordynację ucho-noga (za dużo gazu przy ruszaniu) i oko-oko-oko (dziury-za blisko prawej strony-nie urwać lusterek). A D. muszę podziękować bardzo bardzo, za a) cierpliwość, b) cierpliwość, c) cierpliwość, d) wyrozumiałość, e) zrozumienie. I może za coś miłego na literkę M?
- jogurt naturalny – dwa kubeczki po 200 g, razem 400 g
- dwa banany, wcześniej na 20 minut w zamrażarce (a jeszcze wcześniej pokrojone a części, żeby zmroziły się szybciej)
- śliwki – dojrzałe i słodkie, obrane ze skórki – 5 średnich sztuk
- łyżka lub dwie miodu (w zależności czy lubicie słodkie czy bardzo słodkie)
- kostki lodu – ja wrzuciłam 3, bo wcześniej schłodzony banan już oziębia koktail
- 1/2 łyżeczki cynamonu
Comments
Koktajl mocy mi się podoba !:)
A wiesz, wcale się nie dziwię,ze jesteś z siebie dumna:) Super!:)
ooj, dzięki madziu :)
Kurczę, tak, jestem uśmiechnięta, ciesze się i chyba mam ochotę na więcej :D
Jejku, Dziewczyno, Ty to masz powera :) Fajnie się Ciebie czyta.
Blog od dwóch miesięcy, a Ty już tyle potraw naprodukowałaś. Ciateczka tak średnio lubię, ale będę zaglądać, by nadrabiać zaległości czytelnicze ;)
lasqueen – dzięki! :) Blog istanieje od 2 miesiecy, ale wczesniej prowadzilam go pod innym adresem i stwierdzilam ze nie chce zostawiac am moich przepisów, więc przeniosłam je tutaj :) Także to są przepisy nie z 2 miesiecy,a z dwóch lat – nie potrafiłam się z nimi rozstać.
Ja sama mam jeszcze trochę czytelniczych zaległości, ale szybciutko, szybciutko nadrabiam :)
pozdrawiam i ściskam!
uwielbiam takie owocowe słodkości w szklaneczkach. tylko.. nigdy jakoś nie połączyłam i bananów i śliwek, a to musi rzeczywiście pysznie smakowac. no i ta moc..!
gratuluję samochodowej odwagi. dzielna babeczka z Ciebie (((:
a ten rower to chciałabym kiedyś zobaczyc, pewnie jest niesamowicie urokliwy. ja też mam taki swój miejski, jest stary i niestety nie ma kwiatków.
ładne te napisy na murach. u mnie w El. są na chodnikach. multipoezja.
:)
miejskie rowery sa super. Ja bardzo chcialam miec stary, ale jak kupowałam to jeszcze nie było na nie takiego wysypu, zaczal sie pol roku po zostaniu posiadaczka fioletowego z kwiatkami, który jest miejski, ale nie stary. A stare są fajne…
Poezja multi-kulti. Czasami jeszcze na złączeniu murka z chodnikiem.
buzki, ściski, przytulance!
Też mam rower – pomarańczkę :) Tylko nie za bardzo mam kiedy jeździć, bo do pracy 47 km – na tej trasie samochód lepiej się sprawdza… ;) A do rowerka muszę sobie jeszcze koszyk dokupić, i w ogóle będzie bajka :)
Hmm… Koktajle bananowe są pyszne :)
Gratulacje, a dziurami się nie przejmuj, to normalne, że się w nie wjeżdża :) Koktajl cudo, sama uwielbiam koktajle ze zmrożonych bananów.
Gin! miodzio, pomarańczowy rower… :) Faktycznie, trochę daleko w jedną stronę. Ja mam 30, ale w dwie, a i tak to jest nie lada wyprawa na uczelnię.
Kabamaiga – mówisz? o właśnie, bo mnie szanowny pan kierowca tymi dziurami stresuje… :)
Ja w Polsce ciągle w dziury wjeżdżam… Pierwsza jazda po długim pobycie za granicą to koszmarny koszmar… Ale ponoć do wszystkiego można się przyzwyczaić :P Te największe zawsze staram się omijać ;)