Ciekawe, czy mają w miejską urbanistykę wkomponowaną żabę i omleta.
- 3 jajka
- 8 lyżek cukru pudru
- 1/2 szklanki mąki pszennej, przesianej przez sitko celem napowietrzenia
- mak do posypania
- marmolada lub dżem do przełożenia – najlepiej gęsty
Numer zapewne któryś z 2010 roku, chwycone w biegu i tak tez usiłuję przypomnieć sobie, który to mógł być numer… Nie mam pojęcia, w którym miesięczniku się zaczęło, ale kiedy jeden wpadł na pomysł rozpoczynania numeru cytatem (no dobra, mówmy personalnie – Zwierciadło), drugi – żeby nie było, że zrzyna – cytatem kończy (Pani). Albo na odwrót, zależy który wpadł na ten cudownie prosty pomysł wcześniej. Jeden wprowadza w podniosły nastrój, mówiąc: och, jakim jesteśmy ambitnym i ceniącym wartości ducha, nie ciała, drugi natomiast puszcza oczko, wesoło kończy, ale, drogi czytelniku, na deser masz tu mały bonus.


Comments
Moja ‚dziewicza’ wyprawa do Paryża już w tą sobotę.Ucieszyłam się więc z tematu notki :)
Mogłabyś zdradzić, gdzie upolowałaś te książki? Lub jakie księgarnie polecasz? :)
Obym nie musiała wdawać się w dyskusję ze sprzedawcą,bo nieznajomość języka zawsze mnie peszy :D
Baletki,to nie mój ‚smak’. Chociaż te domowe na pewno o niebo lepsze od ‚sklepowych’, więc może i kiedyś wypróbuje przepis :)
Prawie jak makaroniki :)
Robiłyśmy już baletki. Są bardzo pyszne… Bardzo delikatne, można je jeść bez końca:-)
malwinko- och, ja tez! co prawda przez dwa lata i trzeci w kratkę, ale we francuskim języku jestem zakochana, w jego brzmieniu… och i ach! :)
karolino – no, prawie ;) tyle, że mięciutkie
maddie – jasne! jesli lecisz w tą sobotę, to w nastepnym wpisie walnę listę księgarni w paryżu, bo musze je zebrac po mapie – znam je na pamięć w paryzu, ale adresami dla ciebie byloby prościej. Nowy wpis z ciasteczkami będzie najpozniej pojutrze i tam tez dodam moje paryskie ksiegarnie :) a co do sprzedawców – oni wszyscy mowia po angielsku na tyle, ze sie dogadasz :)
Kaś – ja niedosyp czuje co roku…:)
Zakochana dziewczyno, paryż musi być cudowny w lutym… zupelnie inny, ciekawy. No i walentynki… Idelane miejsce :)
poswix – TAK! 1,50 :D za dwie ksiazki dałam po 50 centów, za dwie inne euro. Takie sa paryskie ksiegarnie w dzielnicy lacinskiej, vive la france!
justin i dorothy – prawda? wciagają!
Kuchareczko, wybornie się Ciebie czyta. A czy Ty nie zanadto szalejesz po tym świecie?:) Zazdroszczę Ci tego nadbagażu.
Baletki robi się tak prosto? Myślałam, że te małe biszkopciki to nie lada wyczyn, a tu proszę, szast-prast i są. Wolę sobie nie wyobrażać jak pachną! Uściski.
Kuchareczko, poczułam się skuszona Twoim Paryżem bardzo. Zwłaszcza tymi książkami za bezcen prawie.
Ja na razie Paryż tylko przelotem, nigdy na dłużej i zaczynam bardzo żałować, że jeszcze nigdy się nie zdarzyło, że spędziłam tam więcej niż pół dnia.
Baletek też jeszcze nie robiłam… oj ile do nadrobienia jeszcze przede mną… ech…
Baletki planuję już od dawna więc już niedługo już tuż tuż :)
Podróży to wręcz zazdroszczę ;) no i tych zakupów :)
pozdrowionka :)
paulino – nie, nie szaleje za bardzo :) Obiecałam sobie dawno temu, że niczego w zyciu nei zaprzepaszcze i to jest realizacja mojego planu na życie :)
amarantko – ja cię chętnie moge jeszcze pokusić na paryż! ;)
olivko – i ja planowałam! aż przyszedl ten wspanialy czas, kiedy się wreszcie skusiłam – i mogę pokisic także ciebie, żebys zrobiła, będziesz zachwycona.
Kuchareczko, strzelasz słowami i radością…!!! Paryża doświadczyłam kilka lat temu, ale teraz wybrałabym się tam bardziej świadomie:).A ciasteczka chodzą za mną juz od dawna, ale to jeszcze nie ich czas… W każdym razie urocze:)