Kawa we Francji. Temat-rzeka, małe kawiarenki, niespieszne cappuccino wypite rano, w porze lunchu szybko wypite espresso przy barze, cała zaawansowana kultura picia kawy… Wait. To we Włoszech. Francja to zupełnie osobna republika kawowa.
To nie był mój pierwszy raz we Francji. Był taki czas, że jeździłam namiętnie do Paryża raz-dwa razy do roku. Bukiniści, antykwariaty, całe morze księgarni w paryskiej łacińskiej dzielnicy i FNAC. Tak, jeździłam tam głównie po to.
I nie piłam wtedy jeszcze kawy.
Śmieszne, ale naprawdę nigdy dotąd nie zakodowałam, jak Francuzi piją kawę. W swoich paryskich wyprawach miałam kilkuletnią przerwę, która życiowo nałożyła się na okres studiów, kiedy to zaczęłam i nauczyłam się pić kawę. Mogę napisać elaborat o makaronikach, paryskich wypiekach, francuskich herbatach, o tym, co Francuzi jedzą na lunch i w jakich godzinach. Obudzona o trzeciej nad ranem wyrecytuję, z czego składa się francuskie śniadanie i gdzie zjeść najlepsze.
W układance brakowało kawy – więc spakowałam się, zakasałam rękawy i do dzieła! Pierwszy przystanek: Cambrai.
NORD
Cambrai leży na północny Francji, bardzo blisko granicy z Belgią. W Cambrai mieszkają także nasi znajomi (Monika, Paweł – pozdrawiamy!), dzięki którym z pierwszej ręki dowiedzieliśmy się, jak i jaką kawę pija Nord. Bo Nord to takie francuskie państwo w państwie. Bardziej region niż konkretna pinezka na mapie. Północ Francji. W każdym kraju jest taki region: gdzie mówi się specyficznym dialektem, jada się specyficzne rzeczy, ludzie mają specyficzną mentalność i jest tam specyficznie zimno.
Pogoda angielska – gdyby przez ostatnie kilka lat ktoś zapomniał czym są pory roku i że nie ma tylko dwóch (grudzień-maj: zima, czerwiec-listopad: lato), to w Nordzie jest szansa na powrót do przeszłości. Mieszkańcy Nordu są też bardziej gościnni, serdeczni i życzliwi niż ci z południa. Może chodzi o mniejsze miasteczka, w których ludzie spowalniają i nie ma mają powodu do nabywania nerwicy: żyje się trochę wolniej, w ładnym otoczeniu, nie ma tu korporacji, ludzie nie stoją w korkach. Cambrai to małe miasteczko, ma 18 km kwadratowych i liczy około 30 tysięcy mieszkańców.
I ci mieszkańcy piją kawę w bulkach.
Nie w bułkach. Bułek w ogóle nie jedzą, królują croissanty, drożdżówki z ciasta francuskiego z czekoladą albo marmoladą, chleby i bagietki. Bagieta jest królową wszystkiego, kupuje się ją na jeden posiłek – ta ze śniadania w południe będzie gumowa, a wieczorem już perfekcyjnie przygotowana do zmielenia na bułkę tartą. Kupuje się świeżą do każdego posiłku.
Bulki to miseczki wielkości naszych bardzo dużych filiżanek albo bulionówek. Mają dwa uchwyty po bokach, aby łatwo je było złapać i nie sparzyć palców. U mnie w domu na takie miski mówiło się bolka i bolka służyła do picia zupy. Francuzi w bulkach piją zazwyczaj przedpołudniową kawę, często posłodzoną i z mlekiem. Nie spotyka się tego w kawiarniach ani restauracjach, tak Francuzi piją zazwyczaj w domu.
FRANCUSKIE ŚNIADANIE
Zamawiając francuskie śniadanie (le petit dejeuner), możecie liczyć na szklankę soku pomarańczowego, croissanty, masło, marmoladę lub dżem (zazwyczaj kilka do wyboru) i kawę. Czasem podaje się też bagietkę. Pora lunchu jest dla każdego Francuza małym świętem narodowym – codziennie pomiędzy 11.30 a 13.30 miasto zamiera. Każde. Francuzi jedzą. Tworzą się korki, ludzie w popłochu opuszczają biura, sklepiki się zamykają – oficjalnie: jemy. W Grecji jest przerwa na upał, we Francji na jedzenie.
PARYŻ
Jeśli wybierzecie się do jednej z wielu kawiarenek na śniadanie, nie gnajcie od razu do środka. Absolutnie obowiązkowym francuskim zwyczajem jest siadanie na zewnątrz, przy mikroskopijnych stoliczkach, na ustawionych ciasno przy sobie krzesłach. Nawet w chłodniejsze dni Francuz raczej usiądzie na zewnątrz – większość lokali wyposażona jest w lampy grzejące. Posiedzi i pogapi się na przechodniów.
Właściwie: kawa jest tylko pretekstem. Do pobycia, spotkania się, porozmawiania, wzięcia oddechu, poczytania gazety, poobserwowania przechodniów. Francuzi siedzący przy kawiarnianym stoliku jakby wylogowują się na chwilę z życia. Piję kawę – nie ma mnie. Ale cię obserwuję!
NIE POMYL SIĘ
Francuzi lubią mieć swoje nazwy na wszystko. Na kawę zwłaszcza. Skoro komputer może nazywać się na całym świecie computer, a we Francji ordinateur, to espresso może nazywać się un expresso wymawiane przez x. Zamiast cappuccino, w menu znajdziecie café créme, które jest czymś zupełnie innym niż café au lait. Jak się nie zgubić?
UN EXPRESSO (tak samo się wymawia – przez ks) – espresso. Wiadomo. Małe, mocne, budzące.
CAFE CREME – kawa z mlekiem, zazwyczaj mała lub średnia. Nigdy duża. Duże jest cap-puccino i możecie je czasem spotkać w menu, jednak cappuccino jest włoskie – a pamiętajcie, że Francuzi lubią swoje.
CAFE AU LAIT – to samo, co kawa z mlekiem, ale pita w domu i to zazwyczaj na śniadanie.
CAFE ALLONGE, CAFE NOIR – lub américain, czyli czarna kawa, zazwyczaj na podwójnym espresso, przedłużana gorącą wodą.
CAFE LIEGEOIS – kawa podana z lodami lub lody podane z sosem kawowym. Dobrze dopytać kelnera, bo każdy lokal lubi mieć swoją własną wersję.
CAFE BRULOT – mocna posłodzona kawa zaprawiona alkoholem i podana na pokruszonym lodzie. Może płonąć.
CAFE GLACE – to, co we Włoszech nazywa się caffee freddo. Kawa na zimno, z lodami i/lub z pokruszonym lodem, czasami też z bitą śmietaną i dodatkiem mleka.
Comments
Asia, fajowy tekst. Taki relaksowy i jeszcze się rowinałem wiedzowo :-)