PKP

Tym razem to nie książka do ciasteczka, a ciasteczko do książki będzie dodatkiem. Bo książka warta obsadzenia w głównej roli. Napisanie czegokolwiek historycznego o Polsce, jeśli nie ma się na nazwisko Davis i zrobienie tego tak, żeby się chciało czytać – graniczy z cudem. Chyba, że bardzo interesuje się historią, to zwracam honor, wtedy podejrzewam, że większość książek historycznych zaciekawia. Ale bierzmy ogólnie – takich, którym historia kojarzy się ze szkolną traumą (trzymam rękę w górze). O co chodzi?
Tak mnie podniosło na duchu, że trauma jest większościonarodowa (na ogólnonarodową możnaby się obrazić). Historia była dla mnie męką i kara największa na świecie zaraz po fizyce i biologii, a ciut przed matematyką. Zamiast dojść do wniosku, że jestem ani do ścisłego tego, ani do humanistycznego tamtego (w efekcie do niczego), wytłumaczyłam sobie, że oferta szkoły jest niestargetowana na mnie. Ale żeby się o tym przekonać, musiałam pójść na studia, bo jedynymi przedmiotami, jakie lubiłam, były plastyka i technika – i nic poza tym. Muzykę też miałam straumatyzowaną.
Ale wracając do książki. Idealna dla kogoś, kto historii nie trawi. Bo królowie sami wbijają się do głowy. Ciężko nie zapamiętać Leszka Czarnego, który „był ciemny jak tabaka w rogu” i cierpiał na impotencję. Dla odmiany – Leszek Biały był biały, bo czysty. Kazimierz Odnowiciel smaruje farbą po ścianach, a Kazimierz Wielki, gdyby wychodziło Wprost, zostałby Człowiekiem Roku tego tygodnika 37 razy. Ogórkowi i Pękalskiemu w pas się kłaniam za ten poczet. Prześmiesznie ilustrowany i z czymś, co mnie niesamowicie urzekło, bo jest niestandardowe: małymi koronami nad numerami stron. Cudo. Uwielbiam takie rzeczy. Gdyby ktoś też miał fioła na punkcie takich drobiazgów, w książce Martina Lindstroma Zakupologia numeracja jest tylko po prawej stronie – i od razu dwunumerowa, np. 2,3, po obróceniu kartki nic i dopiero na następnej stronie: 4,5, na odwrocie znowu nic, a kolejna: 6,7… i tak dalej. No mówię wam, super!

Ale do książki musi być ciasteczko. Nie da się tak na sucho.
Ciasteczka są banalnie proste do zrobienia i – sztuczka – mają mało cukru, a są słodkie. Bo? Bo banan. Taki dojrzały, zaczynający ciemnieć jest idealny. Na ogól nikt nie sięga po banany, na których zaczynają pojawiać się już ciemne kropeczki, a to błąd – bo takie są najsłodsze. Nie sypnęłam też cukrem dlatego, żeby nie zdominować innych smaków. Przesłodzone ciasteczka z bananem przestają być bananowe, a zaczynają smakować jak milion innych: po prostu słodkich. Banan się gubi. No i jest jeszcze miękkie owocowe oczko. U mnie aroniowe. Niesamowicie fajnie to smakuje, bo w pierwszej chwili czuje się aronię, potem kruchość ciasteczka i na końcu lekki bananowy smak. 
Staromodne ciasteczka bananowe z dżemem

Składniki na 30 sztuk:
  • 125 g masła lub margaryny
  • 30 g cukru
  • 1 żółtko
  • 190 g mąki ziemniaczanej + jeśli trzeba do podsypywania
  • 1 duży dojrzały banan (jak macie takiego lekko bazowego i już miękkiego, to nawet lepiej)
  • dżem lub powidła – u mnie dżem z aronii

Przygotowanie:
Utrzyj masło lub margarynę z cukrem na gładką, puszystą masę. Dodaj żółtko, mąkę ziemniaczaną i rozgniecionego wcześniej widelcem banana. Dokładnie wymieszaj łyżką lub łopatką. 
Utocz z ciasta niewielkie kuleczki (wielkości mniej więcej małych orzechów włoskich). Ułóż na blasze wyłożonej pergaminem, każda lekko spłaszcz i zrób pośrodku wgłębienie. Wypełnij je dżemem. Wstaw do piekarnika nagrzanego do 175 stopni C, piecz w środkowej części przez 15 minut.

(ach, konwalie – ciasteczka staromodne, to i robione dawno – w konwaliowym sezonie)

Michał Ogórek, Adam Pękalski, Poczet królów polskich
 Kilka moich słów na temat książki do odtraumatyzowania historii – wyżej.

Comments

  1. aga

    ale sliczne te Twoje ciasteczka:) w sam raz do podjadania przy ksiazce, a do tego jeszcze herbatka i jest tak milo…:)
    a te konwalie… az czuje jak pachna:)

  2. kabamaiga

    Ja zawsze zasypiałam po przeczytaniu kilku zdań z historii, aż do studiów, kiedy MUSIAŁAM już się jej nauczyć.
    A ciasteczka? Przepiękne. Taki właśnie (tylko z innych składników) miałam zrobić, a wyszły z mich trufelki. Banan i aronia to musi być boskie połączenie.

  3. Karmel-itka.

    jaki świetny wstęp tej książki ;]
    podoba mi się, tak się przewrotnie zapowiada. lubię książki na faktach. z nutką humoru ;]

    te ciasteczka pobiły moje serce. zawsze kiedy je robię, znikają zbyt szybko. łapię wtedy zawsze ostatnie i tyle z nich mam xd

  4. Maggie

    Swietny wstep do ksiazki, jestem pewna, ze nawet tych, co za historia nie przepadaja, zachecilby do nauki! Ja tam historie uwielbialam, na punkcie niektorych jej rozdzialow mam do tej pory nielichego bzika. A ciastka? Przepiekne! Staromodne czy nie, spalaszowalabym kilka na miejscu :)

  5. Anucha

    Wszystkie Twoje ciasteczka są bardzo smaczne i przede wszystkim bardzo proste w wykonaniu. Te również kuszą swoim wyglądem i szybkim wykonaniem i nie wątpię, że jeszcze szybszym znikaniem:)
    A co do historii, to chętnie polecę tę książkę mojej córce. Uwaga! W tym roku zdaje maturę właśnie z historii i to z rozszerzonej:)
    Dawno tu nie byłam i już zapomniało mi się, jak fajnie czyta się Twoje posty:)
    Serdecznie pozdrawiam:)

  6. basia

    Asienko, u nas sie polki uginają pod tymi historycznymi ale to wiesz, bo sama je wysylasz-DZIEKI-ale -to bynajmniej nie historia Polski…moze wiec czas na taką ksiązeczke.Ciasteczka przeurocze-a post, jak zwykle-czyta sie jednym tchem…

Skomentuj kabamaiga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *