Wpadając na pomysł własnoręcznego obierania orzeszków, fundujecie sobie godzinę najlepszego darmowego odstresowania, wiecie?
Jest pachnące, z kawałkami orzechów chrupiącymi w zębach, prawdziwe, słone. Żadna tam słodka sklepowa wiewiórella. Takie, jak ma być.
DOMOWE MASŁO ORZECHOWE
- 300 g niesolonych fistaszków (orzeszków arachidowych)
- dwie łyżki dobrego masła
- łyżka oleju arachidowego lub sezamowego
- 1,5 łyżeczki soli
Wrzucaj orzeszki do blendera małymi porcjami (po dwie, trzy garści) i zmiel najdrobniej jak się da. Nie dodawaj jeszcze masła ani oleju, to później. Trzeba chwilę poczekać, zanim fistaszki przestaną się rozdrabniać, a zacznie się z nich robić pasta. Każdą taką zmieloną porcję przekładaj do dużej miski. Powtarzaj tę czynność, aż wszystkie orzeszki będą wstępnie zmielone: wrzucaj, miel, przekładaj do miski. Kiedy skończysz, przesyp z powrotem orzeszki z miski do blendera, teraz dodaj masło, olej i sól i zmiksuj już na gładką pastę – na taką konsystencję, jaką chcesz. Możesz ja jak zostawić kawałki orzechów, a możesz zrobić gładkie masło. Jeśli będzie dla ciebie za gęste, dodaj trochę więcej oleju. Jeśli za mało słone – soli. Najlepiej próbować w trakcie mielenia.
Smacznego!
Comments
I ja jestem z Ciebie, Asiu kochana, dumna! Dzielnie sobie z Władcą poradziłaś. :) Ja tam mimo wszystko lubię i pewnie kiedyś pewnie przeczytam po raz trzeci. ;))
A masło smakowicie kremowe. Choć ostatnio straciłam na orzechowe masło ochotę. Dziwne zjawisko – zważywszy na fakt, że swego czasu namiętnie wyjadałam go łyżką (nie żadną tam łyżeczką…) ze słoika. ;)
Buziak! :*
Majanko kochana, to ja cie będe dopingować w skonczeniu kiedys tego władcy. Bo TAK – iście we władcy sie nie konczy. Nawet jak się konczy, to sie nie konczy – bo opis powrotu po zwycieśtwie ma prawie 100 stron w moi wydaniu ;)
Oliwko- No pewnie, że łyżką! Chociaz jak teraz patrze na swoje masło, to go kurczę, tak bardzo nieprzemyślanie wpakowałam do małego słoika, do którego mi łyżka nie chce wejść. Na drugi raz musze myśleć przyszłosciowo o maśle orzechowym :) Buziaki ogromne Oliwko! :*
misbasiu, evenko i evito – ogromnie dziękuję babeczki :)
paula, zrób zrób, jest pyszne na zimę! I dodaje siły do walki z zimą!
Domku – kupne się nie umywa do domowego, masz rację! A nie wiedziałam o oleju arachidowym jako o kosmetyku. Super że mówisz, dzięki za radę. Zaraz sobie wypróbuję na wieczór.
Mysiu – oj kusisz mnie colą, bardzo kusisz!
Basiu – spróbuj, jest pyszne! Pozdrawiam ciepło.
Justku kochany, samo ze słoika łyżeczką. Nie mogę się powstrzymać, chociaz część odłożyłam do zrobienia czegos w stylu elvisa. Ale to będzie niespodzianka :)
Asiu, zrobiłam wlasnie twoje masło. Skończyłam miksować, spróbowałam i to niebo w gębie jest! Pierwszy raz jem domowe, nie kupne i to nie ma porównania ze sklepowym. Pyszne! Dziękuję :)
Asiu mój niespełna 11 syn też miał 2 podejścia do tych książek. Okazało się, że przy zmianie tłumaczenia książka poszła gładko.
A masełko pychotka. Oskubałaś się tylko co niemiara
no właśnie Asiu, a Twój Tolkien w jakim tłumaczeniu? bo to robi wielką różnicę – jestem ortodoksyjną fanką Skibniewskiej! i jej „Władca…” jest dla mnie totalnie wyjątkowy:)
a z masłem orzechowym też trafiłaś w moje smaki. chodzi za mną o kilku dni i z tego wszystkiego dziś wszamałam grzesznie fistaszkową babeczkę z Cupcake Corner:P taki prywatny Tłusty Poniedziałek;)
Aniulko, mam Skibniewską jak ty – i już któras osoba mi mówi, że Skibniewska jest najlepsza :) O tak tak, fisztaszki należy przykładnie jeść: i same, i w babeczkach ;)
Kasiu – cieszę się! :)
Karolino – racja, tłumacz robi dużą robotę. Jak napisałam aniulce, ja mam Skibniewską. Ciekawa jestem które tłumaczenie podeszło twojemu synowi :)
Wygląda smakowicie!! Aż ciężko się oprzeć!! :):)
Cudowności:)
Ale kusicie tym masłem – to już kolejne w ciągu kilku dni! W weekend kupiję torbę fistaszków i będę łupać, a co!? :-)
Fajny jest Tolkien, co? Pierwszy raz przeczytałem bardzo dawno temu, na długo zanim ktokolwiek zdecydował się na jego ekranizację. Do dziś pamiętam, jak nie spałem po nocach by poznać kolejne etapy podróży najpierw Bilba, później Froda. To zdecydowanie jedna z najlepszych książek wszechczasów (po ostatniej książce Ibisza oczywiście).
Pozdrawiam!
Usmialam sie z Twojego opisu!!a z tym ,,odstresowaczem masz racje…
Wladcy pierscienie nie przeczytalam ,tak samo jak nie przeczytalam harrego potera i wiem ze nie przeczytam…nie moje bajki.Dlatego podziwiam cie za tego ,,Wladce,,
Fantastyczne! Chyba zrobię masło orzechowe jao prezent dla kogoś! pozdrawiam ciepło, PS jak zwykle piękne zdjęcie!