Zaczęłam czytać. Entuzjazm! Kolejna książka wycinankowa, kolażowa, posklejana z najróżniejszych myśli, zasłyszanych rozmów, słów poprzeplatanych ze sobą w zaskakujący, ale miły sposób. Och, jaka lekka, fajna i przyjemna. Czytałam dalej. Czy ona na pewno jest lekka?
Doszłam do końca. Nie, z pewnością nie jest. Nie należy do łatwych, lekkich i bezrefleksyjnych. Bo o zastanowienie się tu chodzi. To, co wydaje się na pierwszy rzut oka fascynujące, wolne, bezproblemowe – wcale takie nie jest. Bo Nowy Jork sprawia wrażenie ogromnego kosmopolity, który przyjmie do siebie wszystkich, gdzie każdy może być kim chce albo udawać kogo mu się żywnie podoba. Tylko że w Nowym Jorku nikt się o ciebie nie zatroszczy. Nikt nie zwróci uwagi, że masz zły dzień, bo wszystko dzieje się szybko i twój problem w tym, żeby się z nim równie szybko uporać. W NY zimę przechodzisz w krótkim rękawku i nie zmarzniesz. Rano wystarczy że zjedziesz windą pod ziemię, podziemna kolejka podjedzie pod twój wieżowiec, dowiezie cię do stacji pod twoim biurem i wszystko, co musisz zrobić, to nacisnąć odpowiedni guzik z numerem piętra. W święta nie zobaczysz śniegu, chyba że na filmie. To smutne. Ale i genialnie pokazane. Jak z kwadratowego pliku kartek włożonych między dwa sztywne kartoniki jako okładki można zrobić małe dzieło sztuki. Tak refleksyjne, ale nie nachalnie, tylko właśnie do zamyślenia się. Brawo. I proszę o więcej takich książek.
Zdenek Mahler, Vladimir Fuka – Nowy Jork
przeł. Katarzyna Kępka-Falska
Wydawnictwo Bona
Kraków 2011
s. 152