Składniki:
- szklanka mąki
- 1/4 szklanki cukru
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
- jedno duże jajko
- 1/4 szklanki oleju
- pół szklanki mleka
- 3 garście posiekanych migdałów
- ptasie mleczko – tych prostokącików tyle, ile połowa muffinek – jeśli wyjdzie wam 9 jak mnie, to 5 ptasich mleczek, jak macie mniejsze foremki i napełnicie np. 12 foremek, to analogicznie 6 ptasich mleczek.
Comments
Gratujuję zakończenia sesji….karteczki to „wspaniała” pamieć….a mufinki świetne, nigdy bym nie pomyślała, że można dodać ptasie mleczko…pozdrawiam….miłego weekendu…
śliczne zdjęcia ;]
i gratulacje, koniec już. trzeba się cieszyc!
dla mnie pieczenie to także sposób na wszystko. radości i smutki.
świetny miałaś pomysł! babeczki baardzo apetyczne.
Dzięki dziewczyny! :) I ja się ogromnie cieszę, że juz koniec… Nareszcie.
Bardzo pomysłowe. Ja zawsze jedząc ptasie mleczko ogryzam najpierw czekoladę, ale od tej pory też będę „oskalpowywać”:)
zachorowałam na te muffinki. koniecznie muszę je upiec!
Jakie super muffiny! Ja „choruję” na takie z ciepłymi lodami.
Ja też miałam kilka podejść do „Władcy Pierścieni”, choć wydaje mi się, że sztuką jest przebrnięcie przez pierwsze 100-150 stron. Potem przeczytałam ciurkiem, jeszcze w liceum – na przerwie, po przerwie, na lekcji, pod ławką, w autobusie i pod kołdrą:)
Co do muffinków – świetny patent! Nigdy bym na to sama nie wpadła, ale gdy o tym piszesz – ma to sens. Gratuluję zdanej sesji, ciesz się z zasłużonego odpoczynku!
Zgadnij kotku co mam w srodku??? :) taki srodek to ja rozumiem! rewelacja!!!
wspaniały blog, połączenie kucharzenia :) z książkami to lubię a czytać uwielbiam… muffinki wspaniale wyglądają, chyba kupię ptasie mleczko i tez spróbuję…