Powiedziałam ostatnio P., że lubię Zafona. Usłyszałam w odpowiedzi: Lubisz fantastykę?
No właśnie nie. Ale Zafon to nie fantastyka w czystej postaci. To jak Mistrz i Małgorzata – pod fantastykę nie podchodzi w ogóle, mimo że jest czarny rozgadany kot i cała jego straż przyboczna, a z Małgorzatą dzieją się generalnie różne dziwne rzeczy i już prawie posądza się o schizofrenię, no ale koniec końców to jest nie to.
Ale miałam napisać o Zafonie. Uwielbiam jego książki. Czwarta wydana książka, a napisana była jako pierwsza, tylko jak go jeszcze nikt nie znał, to nie chcieli mu jej nigdzie wydać. Przeczytałam w 3 godziny z przymusową przerwą na zajęcia, podczas których myślałam tylko, kiedy się skończą, żeby móc czytać dalej. To jedna z tych książek, której wcale nie chcesz odkładać, mimo że wiesz, że tu w brzuchu burczy, spać się chce, w radiu fajna piosenka, potańczyłoby się, no ale jednak nie, że woda na herbatę zdążyła się już trzy razy zagotować, a czajnik dostaje szału. Nawet jak ucieka ci autobus, coś się przypala, wewnętrzny mądry głos mówi: daj spokój. Siedź tu i czytaj!
Carlos Ruiz Zafon – Książę Mgły
przeł. Katarzyna Okrasko, Carlos Casas Marrodan
Wydawnictwo MUZA S.A.
Warszawa 2010
s. 200