To najbardziej wdzięczne pierniczki, jakie znam – czyste cuteness overload. Są łatwiejsze do przygotowania niż może się wydawać, a gdy już raz je upieczecie, będziecie je powtarzać rok do roku, gwarantuję.
PIERNICZKI Z CUKROWYMI WITRAŻYKAMI
na ok. 70-100 sztuk
- 550 g mąki pszennej, pszennej pełnoziarnistej lub żytniej razowej (polecam tę ostatnią)
- 100 g cukru pudru
- 2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 40 g przyprawy do piernika (ja zwykle walę więcej, bo jeszcze 2 dodatkowe łyżki cynamonu)
- 1 łyżeczka kakao, jeśli chcecie ciemniejsze pierniki – ale nie więcej, kakao wysusza ciasto
- 1 duże jajko lub 2 średnie
- 300 g miodu
- 120 g masła
W dużej misce wymieszać wszystkie suche składniki. W garnuszku roztopić masło i miód, zestawić z ognia, delikatnie przestudzić.
W misce z mąką pośrodku zrobić dołek, wbić tam jajo, zalać płynną mieszanką masła i miodu. Wymieszać. I teraz uwaga: nie odkładamy ciasta do lodówki! Wtedy twardnieje, tężeje, zaczyna się ściskać w sobie. Przerabiamy od razu ciepłe.
Ciasto należy rozwałkować na stolnicy posypanej delikatnie mąką na niezbyt cienki placek. Wycinać większą foremką ciasteczka w różnych kształtach i w środku każdego mniejszą foremką otwór.
Landrynki trzeba pokruszyć i takimi pokruszonymi wypełnić mniejszy otwór (gdy użyjecie różnych kolorów landrynek w jednym pierniczku, wyjdzie Wam tęczowy witraż). Najlepiej sypać landrynki do pierniczków, które już są przełożone na blachę z papierem do pieczenia (musi być papier, inaczej landrynki przykleją się do blachy). Upiec jak zwykłe pierniczki, w temperaturze 190 stopni przez ok. 10-14, aż do lekkiego zrumienienia. Wyciągnąć, ostudzić całkowicie zanim podniesiecie pierniczki. Może to zająć do 30 minut.
Pierniczki z cukrowymi okienkami muszą być przechowywane z dala od źródeł ciepła (kaloryfera, lampek) i nie nadają się do przechowywania po świętach.
Smacznego!