Książka – zaskoczenie. Miałam na nią ogromną chęć, którą szybko straciłam, żeby finalnie zostać nią totalnie oczarowana.
A było tak: przeczytałam zapowiedzi i rekomendacje. Ok, nie według tego powinno się książkę wybierać, ale dzięki nim już przynajmniej coś o książce wiadomo – przynajmniej w którym kierunku iść ze skojarzeniami, a to już coś. Zapowiedź bombowa, biorę. Na pewno będzie jak Białe trufle.
Na bank.
Przyszła, rozerwałam pudełko, zabrałam się do czytania. A tu idzie, i idzie, i idziiiieee. Jak krew z nosa. No dobra, Trafny Wybór Rowling też była jak krew z nosa, a lepszej książki od dwóch lat nie czytałam. Nastawiłam się na wciagnięcie w książkę od pierwszej strony, lekką, łatwą i przyjemną fabułę poprzetykaną przepisami. Tak nie było. I dobrze. Kazan nie porwał mnie od pierwszej strony, a od pięćdziesiątej. I jak to w takich przypadkach bywa, porwał totalnie. Nie jest banalnie, jak się tego trochę spodziewałam. Apetyt nie jest jak Białe Trufle, a jak Pachnidło. Nie pod względem historii, a atmofery. Rzecz dzieje się w XV-Florencji, gdzie rozpoczynają swoją przygodę ze sztuką utalentowani pisarze, wśród nich Leonardo da Vinci. W tym samym czasie Nino Latini zaczyna mieszać przyprawy, a efektom jego pracy nie potrafi się oprzeć sam papież. Ale głównemu bohaterowi zależy tylko na opinii jednej osoby – Tessiny. Kiedy jednak dziewczyna zostaje wydana za podstarzałego arystokratę, Nino rzuca się w wir pracy. Mistrzowsko zaspokaja cudzy apetyt, choć jego własny wciąż nie daje mu spokoju. Jedynym sposobem, aby odzyskać ukochaną jest stare powiedzenie: przez żoładek do serca.
Apetyt to opowieść o miłości i związanych z nią smakach i zapachach. O pożądaniu, które nie daje spokoju i o tym, że niespełnienie nie jest przyzwyczajone do łatwego odpuszczania – będzie męczyło i upominało się o to, co najważniejsze.
Philip Kazan – Apetyt
tłum. Urszula Woźniakowska
Wydawnictwo Znak
Kraków 2014
stron: 576
Comments
„niespełnienie nie jest przyzwyczajone do łatwego odpuszczania – będzie męczyło i upominało się o to, co najważniejsze.” – tym jednym zdaniem przekonałaś mnie totalnie do przeczytania tej książki:)
Rzeczywiście, to nie jest taka książka, która wciąga od razu, ale po jakimś czasie z każdą stroną czytelnik coraz bardziej się w niej zanurza. Podobało mi się, że to nie jakaś płytka i lekka historia, ale opowieść wręcz epicka, z niesamowitą liczbą zwrotów akcji i przepięknymi, naprawdę przepięknymi (jednocześnie metaforycznymi i dosłownymi) opisami jedzenia.
Też miałam skojarzenie z „Pachnidłem”, tylko że w „Apetycie” nie ma tej mrocznej atmosfery, jaką stwarzał sam Grenouille i jego osobowość. Jest za to dużo Włoch i mnóstwo smaków – niektóre aż się proszą, żeby je wypróbować :-)