„Eljanna siedziała na sofce mocno zamyślona. I miała nad czem rozmyślać! Miała dwóch nażeczonych! Ewel oświadczył jej się wczoraj. Prawił jej takie kąplementy, których ona nie znosiła…“. Tak zaczyna się „Błysk rewolwru” – romans kryminalny, którego autorką jest nastoletnia Ichna Szymborska. Dalej jest już tylko ciekawiej: akcja się rozkręca, trup się ściele gęsto, tytułowy rewolwr jest w użyciu. Emocje na najwyższym poziomie!
Oprócz tego w książce same atrakcje: wierszyki, limeryki, moskaliki i słownik wyrazów obelżywych. Altruitki („Oszczędzając trud Wałęsy/sam za niego pleć nonsensy”) i lepieje („Dużo trzeba mieć odwagi, żeby tutaj jeść szparagi”), rysunki, zapiski, niedokończone zdania. Wszystko zebrane przez Michała Rusinka i opatrzone miestrzowskim wstępem Bronisława Maja.
Literacki skarb. Cacko, które dla fanów literatury jest tym, czym dla kinomaniaków rozszerzone wydanie filmu na DVD z dołączoną płytą zawierającą kulisy powstawania filmu. Ta książka to właśnie te literackie kulisy tego, co wszyscy (a przynajmniej przyzwoicie by było, żeby wszyscy) znają, nad czym się rozpływają i wznoszą głębokie westchnienia.
A może jednak najpierw warto poznać to, jak pokrętna była droga od pomysłu do ukazania się tomiku? Szymborska nie była poetką, która wydawała książki taśmowo – wręcz przeciwnie, wydawała je ślamazarnie, powolutku i tylko wtedy, gdy naprawdę miała coś do powiedzenia. Jednak przez pozostały czas nie próżnowała – tworzyła równoległą poezję i prozę.”Szymbrozę”, czyli wszystko to, co niepoważne, śmieszne, a prawdziwe. I po przeczytaniu całości nie mogę sie oprzeć wrażeniu, że to był jej ukochany kierunek w literaturze.
Wisława Szymborska – Błysk rewolwru
Wydawnictwo Agora
Warszawa 2013
s. 144