Przegląd biografii i autobiografii, wiosenna część pierwsza. Druga – już wkrótce.
Jerzy Stuhr – Tak sobie myślę…, Wydawnictwo literackie, Kraków 2012, s. 270
Nie oceniajcie tej książki po okładce i po tym, co z tyłu jest napisane. Dowiecie się z niej, że „Tak sobie myślę…” to zapis kilku miesięcy walki Jerzego Stuhra z chorobą nowotworową, że autor ma odwagę pisać i mówić o chorobie oraz że odnajduje właściwe słowa i swój własny sposób na jej pokonanie.
Tymczasem dla mnie książka bardziej niż zapisem choroby, jest zlepkiem przemyśleniem zapisywanych przez autora skrupulatnie w zeszycie podarowanym mu przez córkę Mariannę. Choroba zamiast być aktorką pierwszoplanową, jest trochę jak reżyser, który od czasu do czasu gra w swoich własnych filmach – nadaje rytm i kontroluje całą sytuację, czasami tylko wysuwając się na pierwszy plan.
U Stuhra najważniejsze rzeczy są przemilczane. Zamiast biadolić nad sobą i swoją chorobą, skupia całą uwagę na komentowaniu rzeczywistości i bieżących wydarzeń. Czytelnik dostaje do ręki dziennik, który początkowo wcale nie miał ujrzeć światła dziennego – być może dlatego jest tak szczery i bezpośredni.
Oriana Fallaci – Kapelusz cały w czereśniach, przeł. Jarosław Mikołajewski, Monika Woźniak, Wydawnictwo literackie, Kraków 2012, s. 827
Dziennikarka, która dzięki bezkompromisowym wywiadom z takimi ludźmi jak Henry Kissinger, Indra Gandhi czy Jaser Arafat, ciętemu językowi i totalnej bezkompromisowości zapracowała sobie na tytuł kobiety-legendy. Tym razem odstawiła swoje ostre jak brzytwa pióro na bok (ale na tyle blisko, żeby w każdej chwili móc po nie sięgnąć) i wzięła się za grzebanie w rodzinnych sekretach. Mimo zasłużonego tytułu jednej z największych dziennikarek ubiegłego wieku, to właśnie „Kapelusz cały w czereśniach” uznawała za swoje największe literackie osiągnięcie, o którym napisaniu marzyła od dzieciństwa. Owo osiągnięcie ma ponad 800 stron.
Nie próbujcie nawet pakować książki jej do torebki. Urwie wam rękę.
Opowieść zaczyna się w momencie, kiedy zadziorny Toskańczyk Carlo Fallaci zgodnie z podsuniętym mu przez Thomasa Jeffersona pomysłem postanawia wybrać się do Wirginii, aby tam oddać się doglądaniu oliwek i winorośli. Jego plany biorą w łeb, kiedy na drodze staje mu Caterina – przekorna Włoszka z temperamentem jak wulkan i kapeluszem pełnym czereśni. Postanawia poślubić mężczyznę, który nauczy ją czytać i pisać. Wysiłki Carla nie idą na marne, skoro dwa wieki później rodzi się Oriana, mająca w przyszłości opanować sztukę pisania do perfekcji.
Anna Bikont, Joanna Szczęsna – Pamiątkowe rupiecie, Znak, Kraków 2012, s. 480
Kobieta, która w wolnych chwilach wynajdywała nowe sposoby otwierania konserw, zamrażała kurczaki z KFC, rozczytywała się w poradnikach budowlanych. A do tego paliła jak smok i lubiła siadać na podłodze pośród rozrzuconych dookoła niej wycinków z gazet, żeby wyklejać swoje słynne kolaże.
Duet Bikont i Szczęsna stworzyły uaktualnione i poszerzone wydanie biografii noblistki – pierwsze popełniły blisko 15 lat temu. Szymborska, kiedy usłyszała o ich pomyśle, odebrała to jako zamach na prywatność jej i ludzi, którzy będą to czytać. Łatwo nie było. Ale ostatecznie się zgodziła. Pod jednym warunkiem: żeby nie było pomnikowo.
Uwierzcie mi, nie jest.
Comments
Biografia Szymborskiej jest rzeczywiście fenomenalna, a Stuhra dopiero czytam :)
Czytałam tylko Stuhra. Nie przypadła mi do gustu… Chociaż człowieka cenię szalenie:)
Rzadko czytam tego typu książki, w sensie biografie, a nawet chyba żadnej nie przeczytałam jeszcze…
Fallaci chętnie bym przeczytała , czytałam jej dwie książki, niesamowite wrażenie wywierają.
Stuhra chętnie także bym poczytała, bo bardzo go lubię.
Pozdrówki:)
Author
A ja uwielbiam biografie! Chociaż to była miłość późna i od któregoś z kolei wejrzenia.