Kolejna Munro. Która to już z kolei? Przestałam liczyć historie przeczytane, a zaczęłam te, których jeszcze nie poznałam. Od pierwszego zbioru opowiadań Kanadyjki, który wpadł mi w ręce, nie przestaje chcieć jej więcej, bardziej, na już. Bo jest cicho i jest spokojnie. Bo w tym pozornie ułożonym świecie, biegnącym sobie leniwym rytmem kanadyjskiej małomiasteczkowości, od …
Tak, to prawda. Munro nie czyta się łatwo. To przeprawa przez kanadyjską małomiasteczkowość, gdzie wszystko jest powolne, zaściankowe i takie, do którego współcześnie „się nie przystaje”. Ale dla kogoś, kto wcale przystawać nie chce, bo wreszcie ma ochotę zwolnić i żyć wrażliwie, to jest książka wymarzona. Odkryłam sekret Munro. Naprawdę. Po sześciu (siedmiu?) przeczytanych zbiorach …
Kocham Munro od jej pierwszej książki i jej pierwszego opowiadania, jakie przeczytałam. I będę kochać na wieki wieków, bo to ten typ pisarki: jak już się wciągniesz, nie ma rady. Wybaczasz nawet opowiadania, których masz dość, które cię nudzą i które nie rozumiesz. Ale zaraz potem przypominasz sobie, że skoro wyszły spod pióra kanadyjskiej pisarki, …