A przy okazji były babciami Adriany Trigiani, autorki książki. To ona przekopała się przez stosy zdjęć, zapisków, przepisów i codziennych przedmiotów, by na nowo tchnąć ducha w dwie historie życia dość nietypowych jak na swoje czasy kobiet. Babki Trigiani z powodzeniem łączyły życie zawodowe i prywatne, jednocześnie wyznając tradycyjne, ale nie archaiczne zasady. Dobre dlatego, że się sprawdzały. I sprawdzają nadal. Ponadczasowe, bo mądre w swojej prostocie. A przy tym pełne domowego uroku, pokrzepiające, prawdziwe. To z nich składa się książka. To one nadają jej domowe ciepło. Takie samo jak to, które odczuwasz, kiedy zakopiesz się w jesienny wieczór w domowych pieleszach, w ciepłych bamboszkach na nogach i z kubkiem gorącej czekolady w ręce. Takie historie, od których samego czytania mimowolnie się uśmiechniesz i zrobi ci się cieplej na sercu. Domowo. Pociesznie. I które zostają w głowie na bardzo długo.
Pisałam kiedyś, że nie lubię książek biograficznych. Nie zmieniłam zdania. Chociaż ta książka właśnie taka powinna dla mnie być – nielubiana. Jest historia życia? No jest. Po kolei? Jak najbardziej. Nudzą mnie biografie? Jak nic! Gdzie więc jest „ale”? W cieple, humorze i życiowej prostocie tych historii – albo tej historii, jednej, bo sama nie wiem, czy można ją dzielić na więcej. Losy babek Trigiani w pewnym momencie splatają się ze sobą i choć to dwie zupełnie inne kobiety, wyznawały podobne zasady, kierowały się tymi samymi wartościami i miały identyczne podejście do życia. Nie godziły się na rzeczywistość, one ją stwarzały po swojemu.
Warszawa 2011
Wydanie I
Stron: 216
Wydawnictwo:
Comments
Świetne kanapki:)
Nie wiem jak to się stało, że mnie ostatnio tu nie było!
Te kanapeczki jak z obrazka są magiczne:)
Zemifroczko, dziękuję za podesłanie swoich czytatych inspiracji :) Nie przepadam za biografiami, ale ostatnio kupiłam nawet jeszcze jedną, z własnej nieprzymuszonej woli i jestem jej bardzo ciekawa, za niedługo o niej napisze :)
Monisiu – prawda? Po swojemu smakuje duużo lepiej :)
Burczybrzuszku – czarodziejskie :)
Śliczne kanapki, jakkolwiek to brzmi.
Dla mnie brzmi całkiem dobrze :)
to musi być bardzo inspirująca książka- taka jakie lubię:) czuję się zachęcona do jej przeczytania!
uściski!
J
Asienko sliczne kanapeczki zaserwowalas, a ksiązka wydaje sie byc bardzo ciekawa i budująca…
pysznie, autorsko i inspirująco – i to wszystko o kanapkach :) być mistrzynią małych i dużych smaków, ot co :)
O tak, dokładnie – ta książka jest Budująca :)
O ile życie nas wszystkich byłoby mniej skomplikowane ,bardziej twórcze i radosne gdyby takich „”babć „” było więcej .Gdyby dzień rozpoczynał się :Rób co możesz – to wystarczy. Zamiast narzekać – ciesz się. I nie śpiewaj przy stole.
Czy bym chciała ,żeby ktoś używał moich kuchennych skarbów ? Pewnie !!!!Sama mam pełno odziedziczonych po babci i mamie rzeczy ,które są mi bardzo bliskie od serwisów po ulubiony wyszczerbiony nożyk do masła
Jak zwykle bardzo ciekawa recenzja .Pozdrawiam