Trzecia recenzja z nowego, copiątkowego cyklu Przy jedzeniu się (nie) czyta! Tym razem literacka podróż nie tylko w czasie, ale i przestrzeni: do Francji z początku XX wieku.
Sidonie-Gabrielle Colette – Klaudyna w szkole i Klaudyna w Paryżu
Tłumaczenie: Krystyna Dolatowska
Wydawnictwo: W.A.B
Wydanie I w tej serii
Warszawa 2011
Stron: 308 (Klaudyna w szkole) i 240 (Klaudyna w Paryżu)
Akcja powieści toczy się we Francji. Pierwsze kulinarne francuskie skojarzenie? Bagietki!
Francuskie bagietki
Składniki:
- 410 g mąki pszennej (dałam typ 500)
- 150 ml gorącej wody
- 50 ml ciepłego mleka
- 10 g świeżych drożdży (albo 5 g drożdży instant)
- 1 łyżeczka cukru
- 1 łyżeczka soli
- 1 łyżeczka masła
Przygotowanie:
I voila, mamy bagietki!
Comments
Książka zapowiada się ciekawie, a bagietki smacznie :)
Ach! Ale kolorowe *.*
Cudowne bagietki, zdjęcie baaaaaardzo smakowite:) To mój ulubiony blog, odkryty niedawno a ulubiony bo książka + pyszne jedzenie to to co uwielbiam najbardziej
Och och, cieszę się ogromnie i dziękuję! :)
Anlejko, sprawdź maila ;)
Agnes – dzięki :)
Nie znam tych książek, ale bagietki znam i to dobrze. Te Twoje cudne, no i ze wspaniałym serkiem :)
znam Klaudynę w wydaniu z 1985r (Państwowy Instytut Wydawniczy) w przekładzie Krystyny Dolatowskiej (nie wiem czyje tłumaczenie jest w najnowszym wydaniu), a na okładkach przepiękne obrazy Monet i Pissarro… Dla mnie właśnie styl, w którym cykl o Klaudynie jest napisany, jest cudowny. Uwielbiam książki, które czytając ma się wrażenie, że „jest się w głowie bohaterki i słyszy jej myśli”. Ilość średników w tekście jest obłędna. Przecież nikt z nas nie myśli pełnymi zdaniami, stawiając po każdej myśli kropkę;)
od dawna chodzi za mną ta książka,jak ją pierwszy raz zobaczyłam w księgarni,to przyrzekłam sobie,że ją kiedyś przeczytam.Wszystko co francuskie,to dla mnie;),pozdrawiam
smak domowych bagietek musi byc niewyobrażalnie pyszny.
Nie wiem jak Wy (blogerzy) wyczarowujecie wystarczającą ilość czasu do normalnego życia, czytania w ogromnych ilościach, pieczenia i opracowywania wpisów. Podziwiam Was za to, bo ja- choć niby teraz mam wakacje i całe dnie do dyspozycji- stale nie mogę się zabrać do prowadzenia własnego bloga, do którego się (póki co w myśli) już od dawna przymierzam…
A Colette figuruje na mojej liście lektur, tyle, że poczekam z nią trochę, aż mój poziom znajomości francuskiego nieco się poprawi, bo chciałabym zmierzyć się z nią w oryginale.
Pozdrawiam gorąco :)
cudowne bagietki, a te kanapeczki wygladaja smakowicie:)