Zero waste, czyli nie marnując jedzenia. Kto piecze dużo, często i w lecie, wie o czym mówię. Lipcowe temperatury = jak czegoś nie zużyjesz od razu, nie dotrwa do popołudnia. Nie wiem jak wam, ale mnie przy pieczeniu na ogół zostają różne resztki, z którymi nie za bardzo wiadomo, co zrobić, bo jest ich za mało na sensowne ciasto – i przeważnie się je wyrzuca.
Strasznie nie lubię marnować jedzenia. Babeczki z czereśniami powstały z potrzeby chwili i tego, że zwyczajnie żal mi było wyrzucić małą kulkę kruchego ciasta, która została po dużej tarcie z owocami. Zajrzałam do lodówki, tam w ogóle panują oznaki mojego zbieractwa: miseczki, pojemniki, szklanki, w każdym po jakiejś śmiesznej ilości różnych produktów (dwa żółtka, skrawki szpinakowego biszkoptu, resztka mięty, słoik z dżemem na dnie).
Przepis był spotaniczny, dlatego podaję z rozwinięciem: podstawowy przepis jest taki, że bierzecie pod ręką to, co akurat wam zostało, czyli nie trzeba trzymać się ściśle przepisu (zamiast okruchów ciasta szppinakowego – okruchy jakiegokolwiek ciasta, zamiast czeresni – jakiekolwiek owoce, które akurat macie). I to jest idea Zero Waste.
Zdjęcia są jak zawsze „z życia” – jeśli mnie gdzieś tam śledzicie, wiecie, że najbardziej lubię szybkie zdjęcia zrobione czymkolwiek, co pod ręką, w efekcie czego mój Instagram ugina się od zdjęć jedzenia.
Poniżej jeszcze przepis dla tych, którzy jednak chcą takie same (i nie mają co marnować) :)
Letnie babeczki Zero Waste
* wersja podwójna przepisu: ZW oznacza wersję Zero Waste, jeśli już macie jakieś resztki delikatesów w lodówce. OZ oznacza wersję od zera.
1. Kruche spody:
ZW: Jeśli zostanie wam surowe kruche ciasto, wylepcie nim małe foremki do tartaletek/babeczek, przykryjcie małym kawałkiem papieru do pieczenia i upieczcie obciążone fasolą/grochem/czymkolwiek ciężkim w 210 stopniach C przez ok. 15-20minut. Mają być rumiane.
Ostudź.
OZ: 200 g mąki pszennej, 30 g cukru pudru, 110 g zimnego masła pokrojonego na kawałki, 1 jajo, w zapasie lodowata woda. Mąkę, cukier, masło i jajo zagnieć szybko rękami na jedną kulkę. Może przypominać okruszki. Jeśli będzie „okruszkowa”, dolej odrobinę zimnej wody i zagnieć szybko dłońmi na jedną kulkę. Wylep foremki, przykryj małym kawałkiem papieru do pieczenia i upiecz obciążone fasolą/grochem/czymkolwiek ciężkim w 210 stopniach C przez ok. 15-20minut. Mają być rumiane.
Ostudź.
2. Dżem: na całkowicie ostudzone spody nałóż odrobinę dżemu (takiego, jaki akurat masz w lodówce). Ma tylko przykryć dno. Resztę wypełnienia będzie stanowić krem.
3. Krem: 100 g śmietanki kremówki (minimum 30% tłuszczu, płynna) ubij na sztywno. w drugiej misce rozmieszaj 200 g mascarpone z cukrem pudrem (do smaku) i sokiem z połowy cytryny. Dodaj bitą śmietanę i wymieszaj mikserem na małych obrotach, byle szybko – krótko, tylko do połączenia się składników.
Krem nałóż na warstwę dżemu.
4. Okruszki z ciasta szpinakowego:
ZW: dzień wcześniej piekłam ciasto szpinakowe, obcinałam brzegi i mi zostało. Wrzuciłam do miski resztki, wysuszyłam i miałam do posypania na drugi dzień (w ogóle bardzo was zachęcam, żeby tak robić – w ostateczności zawsze mozna zrobić z tego ciasteczkowy spód do sernika albo tart).
OZ: 450 g szpinaku, jeśli mrożony to trzeba rozmrozić, jeśli świeży to dokładnie umyć. Mrożony przecisnąć przez sitko, żeby odsączyć całą wodę, świeży bardzo dokładnie wysuszyć. Wrzucić do blendera razem z 1 i 1/3 szklanki oleju i zmiksować na jak najdrobniejsze wiórki.
W osobnej misce ubić 5 jajek z 1 szklanką cukru na jasną masę. Dorzucić szpinak i dokładnie wymieszać. Do tego dorzucić 2 szklanki mąki krupczatki, 3 łyżeczki proszku do pieczenia, porządnie wymieszać, wylać ciasto do blachy i piec ok. godziny w 180 stopniach C.
5. Czereśnie
6. Listek mięty.
Voila :)
Smacznego! (Przechowujcie w lodówce)