Składniki:
- 1 kilogram czerwonych mirabelek (możecie użyć innych śliwek, musicie tylko pokroić je na małe cząstki)
- małe opakowanie cukru żelującego do dżemów niskosłodzonych, proporcja 3:1 (mój Dr. Oetkera miał pomarańczowe opakowanie, podejrzewam że z innych firm są inne kolory, więc szukajcie tego do przygotowania konfitur 3:1)
- 100 g cukru
Przygotowanie:
Comments
mmm… dzem na pewno jest super smaczny:) ja tez wole takie kwaskowe, wiec chetnie bym sprobowala:)
kwaskowe są nie tylko dobre same, ale idelanie nadaja sie do przelozenia ciast i tortow, zeby zredukowac zbyt slodki smak :)
Ja najbardziej lubie kwaskowe dzemy. :) Mirabelek u mnie nie ma, ale sa inne sliwki, ktore ni epamietam jak sie nazywaja po polsku (damsons) wiec moze sobie tez dzem w tym roku strzele. ;) Bardzo apetycznie wygladaja te mirableki na Twoim zdjeciu. A w antykwariatach moglabym spedzac dnie cale. ;) Pozdrawiam!
damsons to może odmiana? Bo tez nie znam polskiego odpowiednika :)
karolina, czyzbyś też była molem książkowym? :)
Ha! W Kielcach mnie jeszcze nie było. Ale jak już będę, to z pewnością odwiedzę ten antykwariat. Bo mam tak jak Ty – z każdej wycieczki książka… I to nic, że już się nie mieszczą na półkach – zawsze można kupić nowe. Albo ustawiać podwójnie. Hmm… W Krakowie kupiłam kilkanaście sztuk w tanich księgarniach właśnie. Jak jestem w domu, zaliczam wszystkie mi znane w okolicy. No nie mogę, nie mogę się powstrzymać! A tu jeszcze internet… Ale wolę w księgarni – lubię dotykać, obcować z książkami. One mają w sobie coś takiego, że mogłabym nie wychodzić z między półek.
Koniec. Mogłabym o tym w nieskończoność ;)
A „Zmierzch” – wszystkie cztery tomy – przeczytałam. W 10 dni :) Bardzo szybkie czytadło, ale… Sama sprawdź zresztą ;)
Mirabelki lubię :)
gin – to mamy identycznie! tez musze sie hamowac mowiac o ksiazkach, bo by zalały nie tylko polki w pokoju (i powoli caly pokój), ale bloga tez. A on jest miksem ciasteczko plus ksiazka. No wlasnie… zmierzch… od mojej przyjaciolki nasłuchałam się, że znając moje gusta ksiazkowe na pewno mi sie nie spodoba ;)
Ale piękny mirabelkowy jam!
Antykwariat też ciekawy.
,Zmierzch” ?.Mhmmm…Nie polecam Ci widząc całą sagę na półkach.Wszystkie części nie mogą być jednakowo dobre.Autor się wypala…
Ale to moja opinia.
Hmm… Są autorzy, którzy piszą po kilkadziesiąt książek i się nie „wypalają”, tylko trzymają poziom. Nie powiedziane… Moim zdaniem autorka właśnie się rozkręcała, i z części na część szło jej lepiej. Ale to tylko moja opinia ;)
Ja jestem taki typ, że jak coś zacznę, to kończę. Z tym akurat nie miałam problemu – wchodzi szybko i w sumie bezboleśnie ;)
hmm, mi jest żal tę książkę wywalić. Przyjaciółka powiedział mi, że pożyczy mi dwie pierwsze, bo tylko je ma, jak mi się nie spodoba, to żałowac nie będę. Bo o zwierzchu słyszałam różne opnie, że no własnie, marne i wypalające się, a z drugiej strony całkiem niezłe. Chociaz film mnie nie interesował w ogóle. Ale ksiazki sa podobno lepsze niż filmy :) Gin – mówisz, że wchodzi gładko? ;) jak tylko przeczytam zrobię tu na blogu jak zwykle recenzyjkę i sama jestem ciekawa, czy objadę Meyer równo po całości, czy stwierdzę hm, no fajne.
Hmm… Pisałam o „Zmierzchu” u siebie. Generalnie to jest tak, że szału nie ma, ale tragedii też nie. Moim zdaniem to po prostu lekka lektura. A takie są jak najbardziej potrzebne (bo przecież w tramwaju Bułhakowa czytać nie będę ;) ).