Dżem z czerwonych mirabelek i najlepszy antykwariat pod słońcem

Dżem z mirabelek wychodzi kwaśny. To jest pierwsza, naczelna zasada: nie liczcie na supersłodki dżem, jak przy truskawkach, mirabelkom na skali kwaśności raczej bliżej do wiśni niż malin. Możecie wsypać kilogram cukru, a ten dżem i tak będzie kwaskowaty. Z dwoma kilogramami nie próbowałam i wątpię, żebym to zrobiła, bo… ja lubię ten dżem! Lubię jego smak, wcale nie cierpki, wręcz przeciwnie. Z lekkim słodkim posmakiem. Cukier jednak robi swoje. Ale tylko tyci. Ociupinkę. I to właśnie w nim lubię! A wiecie czemu? Bo jest idealny do przełożenia słodkiego tortu. Albo do wypełnienia drożdżowych bułeczek. Do kruchych rogalików. Ciasteczek z dżemem. Mam wymieniać dalej? Zamknęłam w słoiki kilogram mirabelek. Do dwóch tortów wystarczy.

Antykwariat – najlepszy. Pod słońcem, dosłownie. W Kielcach, 132 kilometry (licząc pociągiem) ode mnie. Życzyłabym sobie takiego w mieście Kraka, Lajkonika, ostatnio też Lecha (to za sprawą nieszczęsnego zimnego piwa, co smakuje najlepiej pod Wawelem, a po końcu lechowej ery dzięki napojowi izotonicznemu, który nawołuje do  ożycia i zwyciężania – pod Wawelem, nie na Wawelu). Ale wracając do tematu. Nie ma tak fajnego antykwariatu w Krakowie. No nie ma i już. Jestem stałym gościem co najmniej kilku tygodniowo i żałuje. Ale może wreszcie powiem czego. Miejsca do siedzenia. Krzeseł. Sprzedawania używanych podręczników. Rodzice przychodzą z dzieciakami, starsi kompletują książki do szkoły, maluchy latają pomiędzy półkami.  Kolejne pozytywne zaskoczenie – dział z książkami dla dzieci nie gorszy niż w normalnej księgarni, za to tańszy – i maluchy uczą się otaczać książkami. Mogą siąść, przeglądać, oglądać i poczytać. Cała Polska czyta dzieciom, bo dzieci tego chcą. Wejście do antykwariatu – ściany obklejone starymi gazetami, półka z grubymi tomami nad drzwiami, zaraz przy nich druciana… nie wiem co, półeczka? Z różnymi świstkami reklamującymi książkowe imprezy. Coś pięknego. I krzesło, najlepsze miejsce! w oknie, na podeście, w otoczeniu półek, a jakże. Kiedy się tam siedzi, wygląda się z ulicy jak żywy manekin.

Obiecałam sobie nie kupować więcej książek, przynajmniej dopóki nie przeczytam tych, które mam. A doliczyłam się 45 nieprzeczytanych, które leżą mi w a) pudle w paski, b) drewnianej skrzynce, c) w szufladzie łóżka, d) na szafce obok radia i e) na biurku. WSZĘDZIE. Nie przesadzam, na moich kilkunastu metrach kwadratowych zawrotnej powierzchni ograniczonej zielonymi ścianami, książki mnie zalewają. Muszę kupić nowy regał. Do sufitu, mniej głęboki, za to z większą ilością półek. Ale co do obietnicy – obiecywałam sobie, tak, tak zrobię, książek nowych nie kupuję, dopóki nie przeczytam tych, które chcę przeczytać w pierwszej kolejności. Obiecanki-cacanki. Z Kielc wróciłam z trzema nowymi. Rachunek sumienia. Żal za grzechy (oj, jak żałuję!). Mocne postanowienie poprawy (tak, postanawiam – ale to nic nie szkodzi). Spowiedź szczera: jedna książka z antykwariatu, nie mogłam się powstrzymać. Inni przywożą pocztówki, kubki, sztuczne muszelki, piasek w woreczku – ja z każdego miejsca, w którym jestem, zwożę książkę (i kolczyk). Zadośćuczynienie (chyba sobie – albo może się rozmyśliłam). W antykwariacie Kisiel kwitował z górnej półki A to Polska właśnie. Teraz patrzy na mnie ironicznym wzrokiem z okładki na mojej domowej półce. To tyle moich win. Pikantne potrawy (oo, świetna seria kulinarna z BBC) – kupione w taniej książce, za półdarmo. Ale to nie ja – to mnie. I gwóźdź programu (albo do trumny) – 720 stron Stephenie Meyer. Żeby nie było, to też nie ja. Dostałam od brata, który kupił ją swojej koleżance na urodziny, która książki nie chciała, bo którą już ma. Co jest w tym najzabawniejsze? Ubaw po pachy. Przed świtem to… ostatnia z czterotomowej sagi. Ha. Żeby przeczytać pięć i pół centymetra kartek (zmierzcie to sobie, jest naprawdę grube), muszę przebrnąć przez trzy poprzednie. Bo prezentów się przecież nie odrzuca!

Składniki:

  • 1 kilogram czerwonych mirabelek (możecie użyć innych śliwek, musicie tylko pokroić je na małe cząstki)
  • małe opakowanie cukru żelującego do dżemów niskosłodzonych, proporcja 3:1 (mój Dr. Oetkera miał pomarańczowe opakowanie, podejrzewam że z innych firm są inne kolory, więc szukajcie tego do przygotowania konfitur 3:1)
  • 100 g cukru

Przygotowanie:

Odważ 1 kg umytych i wypestkowanych mirabelek. Przełóż owoce do dużego garnka z grubym dnem, zasyp cukrem żelującym i zwykłym cukrem. Zostaw na 30 minut. Po tym czasie podgrzej dżem, ciągle mieszając, doprowadź do zagotowania. Gotuj przez 3-4 minuty, cały czas mieszając. Zdejmij z ognia i energicznie wymieszaj do zaniku piany (jeśli taka się pojawi). Ponownie podgrzej i od momentu zagotowania (to nie powinno już trwać długo), podgrzewaj na wolnym ogniu, ciągle mieszając, jakieś 5-10 minut. Po tym czasie zdejmij dżem z ognia, jeszcze raz delikatnie wymieszaj i przełóż do wcześniej wyparzonych i suchych słoików. Nakładaj dżemu do pełna i natychmiast szczelnie zamykaj. Słoiki ustaw do góry dnem i tak pozostaw do ostygnięcia.

Robin Cooper, The Timewaster Diaries (o tym panu i o książce tu: klik klik)

Comments

  1. Arvén

    Ja mam naczelną zasadę – zwolni się miejsce na półce, kupuję książkę.
    I tak się to kręci, że pożyczam książkę, jest miejsce, to kupuję coś nowego, potem miejsca nie ma, pożyczam komuś książkę…i tak w kółko. A książek przybywa.
    Dobry taki dżem do słodkich naleśników dla złamania słodyczy ;)

  2. olivia

    tyle zaległości a doba taka krótka.. skąd ja to znam ;) na mnie jednak nie czekają 5cm książki z kilku tomowej kolekcji.. przyjemnego czytania, Kuchareczko ;)

  3. Karmel-itka.

    czerwone mirabelki… ja mam te żółte. pamiętam, jednego rokuz także zrobiłam z nich dżem. chyba z piętnaście słoiczków. potem sama go musiałam wcinac.
    „Dlaczego nie chcecie tego dżemu? jest bardzo smaczny.”
    „Takie kwaśne to sama sobie jedz”.
    Więc dlatego już z mirabelek nie korzystam. Nie ma to jak dogadzac rodzinie, ech… ;]

  4. Zaytoon

    Och, gdyby takie antykwariaty były wszędzie… No ale – marzenia, marzenia…

    Co do Stephenie Meyer – powodzenia życzę! Przyda Ci się. ;)) Ja po dziś dzień mam traumę po przeczytaniu tej książki. Wiesz, rozwalone ramy łóżka, wgryzanie się w poduszki, siniaki na całym ciele… Takie tam ciekawostki. :D

    A dżemik bardzo kuszący. Szkoda, że w tym sezonie nie udało mi się zrealizować planów dotyczących przetworów.

    Pozdrawiam!

  5. Kuchareczka

    arven – ja niestety mam zle zasady zapelniania pokoju ksiazkami – kupuje wiecej niz jestem w stanie przeczytać, bo nie mogę się powstrzymać :)
    dorotko – dziękuję, to badrzo miłe :)
    paula – w jak najbardziej pozytywnym sensie! Bo ksiazki, tak uwazam, to zawsze jets pozytywy nałóg :)
    ivon – ja szalłam rok temu! A w tym roku chcialam inaczej, no i sa czerwone :)
    zaytoon – osz, aż tak? Ale chwilka, to bohaterom się działo czy Tobie? To ja się może zastanowię nad ta ksiażką ;)
    olivko – dzięki, chyba mi się przyda :) Ta ksiazka jest 41. w kolejce. Ale czytam wytrwale ;)
    karmelitko – skad ja to znam! że kwaśne, bo rodzina tylko słodkie preferuje. A dla mnie to był raj, zjadłam wszystkie ze słoika łyżeczką sama. Dla mnie cudne! :)

  6. ulcik

    Kuchareczko z Krakowa droga :)podaj mi adres tego antykwariatu chętnie się wybiorę .. ja niestety mój zamknęłam .. prawie rok temu ;( … pozdrawiam

  7. majka

    Pamietam moje studenckie wyprawy do jednego z lodzkich antykwariatow…Specjalnie jechalam do Lodzi (ponad 100 km) aby pochodzic sobie ulica Piotrkowska i zajrzec do jednego z moich ulubionych antykwariatow. Wychodzilam z niego z calymi gorami ksiazek, jeszcze wtedy z dziedziny sztuki. Natomiast w antykwariacie w moim rodzinnym miescie wykupilam cala literature rosyjska :) Moja mama smiala sie, ze moj pokoj zmienil sie w antykwariat :)) Moja biblioteczka liczy teraz ponad 700 ksiazek plus 300 kulinarnych (i wciaz przybywa nowych:))

    Juz prawie zapomnialam jak smakuja mirabelki. Tutaj sa praktycznie nie do dostania. Mysle, ze taki dzem na pewno by mi posmakowal :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *