Składniki:
- 1 kilogram czerwonych mirabelek (możecie użyć innych śliwek, musicie tylko pokroić je na małe cząstki)
- małe opakowanie cukru żelującego do dżemów niskosłodzonych, proporcja 3:1 (mój Dr. Oetkera miał pomarańczowe opakowanie, podejrzewam że z innych firm są inne kolory, więc szukajcie tego do przygotowania konfitur 3:1)
- 100 g cukru
Przygotowanie:
Comments
Ja mam naczelną zasadę – zwolni się miejsce na półce, kupuję książkę.
I tak się to kręci, że pożyczam książkę, jest miejsce, to kupuję coś nowego, potem miejsca nie ma, pożyczam komuś książkę…i tak w kółko. A książek przybywa.
Dobry taki dżem do słodkich naleśników dla złamania słodyczy ;)
tyle zaległości a doba taka krótka.. skąd ja to znam ;) na mnie jednak nie czekają 5cm książki z kilku tomowej kolekcji.. przyjemnego czytania, Kuchareczko ;)
czerwone mirabelki… ja mam te żółte. pamiętam, jednego rokuz także zrobiłam z nich dżem. chyba z piętnaście słoiczków. potem sama go musiałam wcinac.
„Dlaczego nie chcecie tego dżemu? jest bardzo smaczny.”
„Takie kwaśne to sama sobie jedz”.
Więc dlatego już z mirabelek nie korzystam. Nie ma to jak dogadzac rodzinie, ech… ;]
Och, gdyby takie antykwariaty były wszędzie… No ale – marzenia, marzenia…
Co do Stephenie Meyer – powodzenia życzę! Przyda Ci się. ;)) Ja po dziś dzień mam traumę po przeczytaniu tej książki. Wiesz, rozwalone ramy łóżka, wgryzanie się w poduszki, siniaki na całym ciele… Takie tam ciekawostki. :D
A dżemik bardzo kuszący. Szkoda, że w tym sezonie nie udało mi się zrealizować planów dotyczących przetworów.
Pozdrawiam!
A ja szaleję z mirabelkami tyle, że żółtymi. Mmmmmmm pysia :D
Smakowicie wygląda !
dżemik do chlebka… mmm! a od ilości tych książek można mieć zawroty głowy :) ja też bardzo lubię czytać, więc w pozytywnym sensie :)
arven – ja niestety mam zle zasady zapelniania pokoju ksiazkami – kupuje wiecej niz jestem w stanie przeczytać, bo nie mogę się powstrzymać :)
dorotko – dziękuję, to badrzo miłe :)
paula – w jak najbardziej pozytywnym sensie! Bo ksiazki, tak uwazam, to zawsze jets pozytywy nałóg :)
ivon – ja szalłam rok temu! A w tym roku chcialam inaczej, no i sa czerwone :)
zaytoon – osz, aż tak? Ale chwilka, to bohaterom się działo czy Tobie? To ja się może zastanowię nad ta ksiażką ;)
olivko – dzięki, chyba mi się przyda :) Ta ksiazka jest 41. w kolejce. Ale czytam wytrwale ;)
karmelitko – skad ja to znam! że kwaśne, bo rodzina tylko słodkie preferuje. A dla mnie to był raj, zjadłam wszystkie ze słoika łyżeczką sama. Dla mnie cudne! :)
Kuchareczko z Krakowa droga :)podaj mi adres tego antykwariatu chętnie się wybiorę .. ja niestety mój zamknęłam .. prawie rok temu ;( … pozdrawiam
Pamietam moje studenckie wyprawy do jednego z lodzkich antykwariatow…Specjalnie jechalam do Lodzi (ponad 100 km) aby pochodzic sobie ulica Piotrkowska i zajrzec do jednego z moich ulubionych antykwariatow. Wychodzilam z niego z calymi gorami ksiazek, jeszcze wtedy z dziedziny sztuki. Natomiast w antykwariacie w moim rodzinnym miescie wykupilam cala literature rosyjska :) Moja mama smiala sie, ze moj pokoj zmienil sie w antykwariat :)) Moja biblioteczka liczy teraz ponad 700 ksiazek plus 300 kulinarnych (i wciaz przybywa nowych:))
Juz prawie zapomnialam jak smakuja mirabelki. Tutaj sa praktycznie nie do dostania. Mysle, ze taki dzem na pewno by mi posmakowal :)