Już wiem, dlaczego to ciasto nazywane jest chlebkiem, a głowiłam się nad tym długo, oczywiście „na sucho”, czyli przed upieczeniem go. Okej, to ciasto naprawdę jest jak chleb, taki z rodzaju ciężkich, wypełnionych bakaliami, ni to suche ciasto, ni to puszysty drożdżowy chleb, coś perfekcyjnie pomiędzy. Chlebek bananowy jest odkryciem samym w sobie, nie umiem go porównać do niczego innego, co już znam. Ma mniej glutowatą konsystencję niż brownie, ale cięższą i bardziej mokrą niż piernik. Jest bardziej zbite niż ciasto ucierane i wilgotniejsze niż ciasto piaskowe.
Jest banalnie proste w przygotowaniu, cztery podstawowe składniki: banany, jajka, mąka, cukier, do tego masło, by ciasto było wilgotniejsze i soda, by urosło. Reszta wedle uznanania: można dodać świeże lub suszone owoce, orzechy, nasiona, czekoladę. Świetny przepis też dlatego, że często zostają mi poczerniałe banany albo takie, które gdzieś zgniatają mi się w zakupach. I takie właśnie nadają się do tego ciasta idealnie.
CHLEBEK BANANOWY
SKŁADNIKI na 1 średnią keksówkę
- 4 bardzo dojrzałe banany – mogą być też przejrzałe, zgniecione – ogólnie im więcej w nich cukru (w przejrzałych – duuużo), tym lepiej
- 1,5 szklanki mąki pszennej
- 1 szczypta soli
- 1 łyżeczka wanilii w jakiejkolwiek postaci
- 1 łyżeczka mielonego cynamonu
- 1 łyżeczka soku z cytryny i skórka starta z 1 cytryny
- 80 g roztopionego masła
- 1 duże jajko
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1/2 szklanki cukru
Banany wymieszać z masłem i jajkiem. Nie trzeba miksować, można to zrobić widelcem. Dodac cukier, sodę, cytrynę, wanilię, cynamon i sól. Wymieszać. Przesiać mąkę, wymieszać. Przelać do keksówki i piec w temperaturze 175 stopni C przez ok. 1 godzinę. Sprawdzić suchym patyczkiem, czy już.
Smacznego!