Składniki:
- 50 dag mąki żytniej
- 50 dag mąki pszennej
- 4 dag margaryny
- 5 dag drożdży
- 1/3 szklanki ciepłego mleka
- 1 łyżeczka anyżku
- po 2 łyżeczki cukru i soli
- ok. szklanki ciepłej wody
- na wierzch: uprażone pestki słoneczki i dyni, ser pleśniowy President Carre (klik!)
Przygotowanie:
Comments
anonimowy – zytnia zwykla, nie razowa, w moim przypadku taka byla. bulki nie rosna bardzo, sa dobre do zjedzenia w ten sam dzien. moje byly miekkie po upieczeniu i chrupiace, ale niew takie sprezyste jak biale bulki, nie takie napowietrzone. :)
:) znam to uczucie z tym zwiedzaniem! Zrobiliśmy to samo co Ty z Budapesztem – z Wiedniem :) piękne miasto!!! :) Nogi mi odpadały!!!!
A Londynu bardzo zazdroszczę… ;) pozdrawiam!!! :)
mi – z wiedniem! ach, wieden cudny!! :)
Niezly wyczynowiec z Ciebie…Czy aby nie za malo Cie wymęczylismy podczas pobytu w Irlandii? witam na ziemi polskiej i pozdrawiam cieplutko!
oj basiu, jasne ze nie za malo! nie pamietasz, jak mnie nogi bolaly, ze chodzic nie moglam, ledwo co? ;)
Bułeczki wyglądają bardzo apetycznie i ciekawy przepis :)
wracaj i kieruj się prosto do Torunia, z tymi bułeczkami oczywiście ;)
aga – o, ja toruń uwielbiam… zawsze jak jechalismy na mazury jak bylam mala, to robilismy postoj w toruniu. To miasto jest przepiękne :)
fajne te bułeczki! ser pleśniowy, pestki dyni, słonecznika – mniam!
Bułki razowe w każdym momencie przyjmuję. :) Ser pleśniowy bardzo lubię, chociaż głośno się nie przyznaję. A książki Kapuścińskiego mi się podobają. Pozdrawiam!