Składniki:
- 1,5 szklanki mąki
- 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 0,5 łyżeczki cynamonu
- 0,5 łyżeczki soli
- 220 g masła w temperaturze pokojowej
- 1 szklanka cukru
- 3 porządne łyżki dobrego miodu (ja dałam lawendowy)
- 2 jajka
- 3 szklanki płatków owsianych
- 1 szklanka Kangoosów, miodowych kuleczek do mleka
- pół tabliczki czekolady, posiekanej (jakiej lubicie: mlecznej, gorzkiej, białej – ja dałam kawałki gorzkiej)
- 0,5 – 1 szklanki orzechów, najlepiej laskowych (mi zabrakło)
- 0,5 szklanki maku
- szklanka wiórków kokosowych
[Listonic]
Książkowy update: mam nowe! (bo i książka nowa, i bransoletka mrau też). Książka wypożyczona z biblioteki British Council. Przezabawna – ale więcej: niżej.
Zaczyna się niewinnie. Kim jest Robin Cooper? Robin Cooper, który przez rok opisuje swoje codzienne zmagania z rzeczywistością to wynalazca golarki do malin, która pozbywa się tych małych włosków z maliny (na wypadek, gdyby ktoś był na nie uczulony lub miał mieć po nich niestrawność). Robin Cooper to także dawny instruktor jazdy samochodem, który postanawia znowu wrócić do zawodu, bardzo amatorsko, próbując przekonać pewna histeryczną panią z wiecznym pudlem na głowie, że ucząc się jazdy z tylnego siedzenia zasługuje raczej na tytuł najlepszego pasażera, a nie kierowcy roku. Oprócz tego Robin Cooper jest wynalazcą Crossoku – połączenia krzyżówki i sudoku, którego nikt poza nim nie potrafi rozwiązać (cóż, może przez te wieloznaczne pytania w Crossoku, na które jest więcej niż jedna poprawna odpowiedź?). Jestem w połowie książki, a odkryłam jeszcze jeden genialny pomysł: Water Chocolate, czyli czekolada z wodą w środku, dzięki której oprócz jedzenia zwykłej czekolady, twoje usta niespodziewanie wypełnia fala chłodnej świeżości (dosłownie). To taka męska wersja dziennika Bridget Jones, pisana przez 53-letniego Anglika z mnóstwem pomysłów na codzienność. Ach, zapomniałam dodać: to postać zmyślona, pod pseudonimem której ukrywa się prawdziwy autor (Robert Popper).
Wypożyczone z British Council, a więc 0 zł :)
Comments
Mniamniuśki! Fajne określenie, odoba mi się :D
urocze te batoniki, achhh
i bransoletka bardzo mi się podoba. chętnie bym Ci ją skradła (((:
o tak, bransoletka w panterkę jest mrau ;)
:D mniam, ideał na podróż!
To coś dla mnie! Niedługo wybieram się w podróż i rozglądam się właśnie za przepisami na małe co nieco na drogę. A batoniki owsiane to bardzo dobry pomysł :)
komarko – u mnie w podróży juz sie sprawdziły, moge polecać śmiało :)
Pychotka! Mam nadzieję, że poczta polska nie zniszczyła dzieła ;)
poczta dała radę :)
właśnie szukałam przepisu na takie batoniki!
świetnie Ci wyszły a ja na pewno wypróbuje :]
polecma kasiu, batoniki rozchodza się z prędkością swiatła ;)