Rożki są pysznością. Bardzo kruche i delikatne, z jeszcze ciepłym musem jabłkowym, który po ugryzieniu uwalnia cały swój owocowy smak i nic, tylko sobie w tym momencie siąść i jeść. Na wierzchu chrupiący cukier, wewnątrz cieplutkie jabłka, całość zawinięta w kruche, słodkie ciasto. Anioł wiedział, co brać.
Przepis zmieniony od gosi.
- 130g miękkiego masła
- 130g białego sera
- 130g mąki pszennej
- pół słoiczka dobrze wysmażonego musu jabłkowego (albo dżemu jabłkowego)
- Księgarnia Gallimard – ze świetnym zaopatrzeniem na 15, boulevard Raspail. Czynna od 10 do 19 od poniedziałku do soboty. Niedziele we Francji są wolne od pracy praktycznie wszędzie poza muzeami i restauracjami. Tak, sklepy spożywcze TEŻ są zamknięte i jeśli nie zdążysz kupić jedzenia na niedzielę w sobotę, zostają ci paryskie knajpki i horrendalne droga półlitrowa butelka wody za 3 euro.
- Le temps retrouve, na Rue St Jacques, zaraz przy skrzyżowaniu tej ulicy i rue Soufflot, przy Panteonie – tańsze książki na zewnątrz i wewnątrz. Miły pan właściciel i świeżo parzona kawa do każdego zakupu gratis :)
- Boulevard St Michel – raj dla czytaczy w dzielnicy łacińskiej. Dookoła Sorbony i Panteonu w ogóle jest mnóstwo małych księgarenek, ale na St Michel książki leżą na ulicy (dosłownie, w wielkich koszach) i tam wrzeszczą do ciebie „mła! mła!”, że nie ma siły, żeby się nie zatrzymać. Nie pamiętam nazw wszystkich księgarni – po prostu należy zacząć od rogu St Michel i rue Sufflot i iść w stronę Sekwany LUB zacząć od Sekwany i iść w górę ulicy. Ja jednak zawsze robię pierwszą trasę, bo nad Sekwaną są bukiniści i to jest dopiero raj dla książkożerców!
- Wzdłuż całej Sekwany rozciągają się ciemnozielone budki bukinistów. Coś jak antykwariaty na wolnym powietrzu. Na wskroś to paryskie. Francuskie dziadki (bo zazwyczaj to starsi panowie pilnują swojego dobytku), gdy jest ciepło, siedzą na małych rozkładanych stołeczkach, każdy przed swoją budką, chyba że jakiś ma coś ciekawego, wtedy się zlatują i debatują nad czymś razem. U bukinistów można kupić pocztówki i francuskie książki, niektóre stare, inne nowe, po cenach antykwarystycznych.
- FNAC! Sieć największych księgarni francuskich, w klimacie naszego Empiku. Ceny rynkowe, rabaty zdarzają się tylko na wybrane tytuły. Można wyrobić sobie kartę zniżkową (pierwsze co zrobiłam, to poleciałam do działu obsługi klienta i wypytałam co trzeba zrobić, żeby kawałek takiego sztywnego papierka otrzymać). Kartę można wyrobić na rok lub trzy lata, jest płatna, Studenci mają zniżkę, ale po przekalkulowaniu i tak stwierdziłam, ze się nie opłaca. Studencka karta rabatowa kosztuje 12 euro, uprawnia do 5% rabatu przy kasie na wszystkie zakupy. Żeby mi się zwrócił koszt wyrobienia karty, musiałabym wydać we Fnacu 240 euro i dopiero po tym czasie mogę liczyć na pięcioprocentowy rabat, który, na jaki sposób by nie kalkulować, jest niewielki. Ale książki we Fnacu mają fantastyczne. Dział kulinarny przyprawia o zawrót głowy i jeszcze z ani jednej wizyty w tej księgarni z pustymi rękami nie udało mi się wyjść.
- poza tym w Paryżu jest bardzo dużo księgarni obcojęzycznych – w dzielnicy chińskiej są książki orientalne, w Marais rozgościły się księgarnie żydowskie, jest też dużo arabskich. Polska księgarnia była i się zbyła. Zlikwidowali, o ile nic się nie zmieniło i nie zatarasowali połowy Paryża protestującymi ludźmi (strajki paryskie są bardziej hardcorowe niż włoskie), księgarni nadal nie ma.
Comments
Zapomnialam wtracic slowko o pierozkach :) Urocze sa. I ten pyszny mus… Mniam, mniam :)
cudne te pierozki:) takie rumiane, apetyczne i pyszne:)
maju, jak ja lubię nie mieć nic do roboty i tak jeździć, o tak, to jest najcudowniejszy stan na świecie :) te małe pulchne kluski ze skrzydałkami maja to do siebie, że musi im cos odpaśc – to jak prawo porcelanowej filiżanki: jak może się stłuć, to oczywiście że się stłucze przy pierwszje okazji ;)
dziewczyny, dziękuję za miłe komentarze, to takie ciepłe.
buziaki!
Pierożki pierwsza klasa, ja jutro mam zamiar przerobić górę jabłek na mus, przepis wię mi się przyda. Pozdrawiam
mus też robiłam! Mam nadzieję, że przepis będzie pomocny :)
PYCHA :) zrobiłam i na 100% powtórzę przepis :D dzięki!
O! Ogromnie się ciesze, że Ci Halinko smakowały!! :)
Pycha to mało powiedziane, ja do domowego musu wrzucilam sobie jeszcze maliny i zagescilam jedna galaretka pomaranczowa serdeczne dzieki za ten blog i buziaki od moich dzieciakow ktore uwielbiaja takie rzeczy :-))))