Zostałam poproszona o przetestowanie nowej strony, która umożliwia zamawianie jedzenia z dostawą do domu. Korzystałam już kilka razy z podobnych stron, zawsze w sytuacji kryzysowej. Tym razem kryzysu nie było. Zamiast niej górę wzięła ciekawość.
Zaczynam. Wchodzę na Foodpanda.pl i pobieżnie przelatuję wzrokiem stronę. Jest czytelnie. Najważniejsze, czyli wyszukiwanie pod adresie, pod ktorym akurat się znajduję, jest na górze strony. Duże i trudno przegapić. Niżej krótka instrukcja obrazkowa co i jak, jeszcze niżej promocje i wreszcie na samym dole coś, co interesuje mnie najbardziej: wersja mobilna. Lubię aplikacje na smartfony, bo przez to, że muszą być uproszczone, są dla mnie najbardziej czytelne i nie ma tam elementów, które rozpraszają moją uwagę. Pobieram, instaluję, odpalam.
Kilkam w „Znajdź restauracje”. Szybko i fajnie, ale jest i pierwszy zgrzyt: wyszukuje mi same zamknięte restauracje. Ok, jest za kwadrans dziesiąta, pewnie otwierają się o 10, więc muszę poczekać. Z nudów cofam się do głównego menu i jeszcze raz klikam znajdowanie restauracji w pobliżu i łał! pokazują się zupełnie inne lokale. Czemu?
W końcu robię zamówienie, chce potwierdzać. Coś nie wchodzi na etapie płatności. Szkoda, bo zamawiało mi się bardzo prosto. Na ratunek przybywa pan konsultant (który, jak się później okaże, będzie mnie wybawiał z opresji jeszcze 4 razy w ciągu dwóch kolejnych godzin), któremu żalę się, że się pogubiłam i nie wiem, co już mam zamówione, a co nie. Konsultant anuluje moje zamówienie i jeszcze raz mogę swobodnie pozamawiać co chcę. Za drugim razem idzie jeszcze szybciej, ale znowu utykam na etapie potwierdzania zamówienia i płatności. Daję za wygraną. Otwieram laptopa i jeszcze raz zamawiam.
Za trzecim podejściem udało się, ale zaczyna mi burczeć w brzuchu i nie mam ochoty przechodzić przez zamówienie czwarty raz. W końcu dostaję potwierdzenie. Zamówiłam, zapłaciłam i czekam. Przy okazji sprawdzam wszystkie dodatkowe opłaty i napisy małymi literami, zwłaszcza gdzieś na dole. Ale niczego nie znajduję. Jak widać, moje zamówienie już się robi.
Sielanka trwa w najlepsze. Całe 5 minut. Aż do telefonu z restaracji. Są dwie wiadomości: jedna dobra, jedna zła. Dobra to ta, że zamówienie już jest przygotowywane, a zła jest taka, że muszę dopłacić do zamówienia 25 zł ekstra za dostawę powyżej 10 km. W tym momencie się irytuję: jakie 25 zł? Na żadnym etapie zamówienia nie było napisane, że będę musiała dopłacać za kilometry. Gdyby było napisane – ok, sytuacja jest jasna. Ale nie było. Restaurator przeprasza mnie i tłumaczy, że Foodpanda powinna to zaznaczyć, bo tak się z nimi dogadała „moja” restauracja. Teoretycznie mogę jeszcze zrezygnować z zamówienia, rzucić słuchawką i zabarykadować się w domu, nie otwierając drzwi dostawcy, ale a) jestem głodna, b) jestem wkurzona, c) czas płynie.
Po wszystkim napisałam do menagerki Foodpandy z pytaniem o to, co zawiodło. Sytuacja została ładnie wyjaśniona, dostałam propozycję zwrotu kosztów albo voucher zniżkowy na przyszłość. Ale lekki niesmak pozostał. Zamiast propozycji zwrotu kosztów, choć bardzo elegancka i miła to rekacja, wolałabym szybko zamówić jedzenie przez telefon, dostać je do godziny i nie ponosić przy tym żadnych ukrytych kosztów. Czekam na poprawę.
Podsumowując:
Plusy
- przejrzysty, prosty i czytelny design
- wersja mobilna – jest
- pomocni konsultanci i sprawnie działające biuro obsługi klienta
Minusy
- wersja mobilna wymaga dużego dopracowania
- jeśli posiadacie kupony zniżkowe/vouchery, zapomnijcie o zamawianiu przez komórkę – kody rabatowe możecie wstukać przy zamawianiu w serwisie na komputerze
- dodatkowe opłaty – nieujęte w żadnym miejscu zamówienia, szczególnie od restauracji znajdujących się daleko od was
- w Krakowie jeszcze uboga oferta – głównie pizzerie, sushi, domowe obiadki
Aplikacja mobilna: www.foodpanda.pl/contents/apps
www.facebook.com/FoodpandaPoland