Gdyby Munch był pisarzem, zamiast malować „Krzyk”, napisałby „Rio Bar”. Brakowałoby mu tylko spódnicy, delikatnych blond włosów i nazwiska Sajko. To książka, która mnie, delikatnie mówiąc, wgniotła w krzesło. Ivana Sajko krzyczy każdym słowem. Spod jej pióra wychodzą na zmianę wrzeszczące w wniebogłosy i zanoszące się płaczem zdania. Czasem urwane, innym razem niedopowiedziane. Celne tak, …