Tak zaczynałam każdy list do świętego Mikołaja (względnie do mojej świętej mamy), gdy byłam mała. A pod spodem ciagnęła się zawsze lista: książkę, kasetę, psa. Pies był tam punktem obowiązkowym, do upartego, mimo że co roku z góry skazany był na porażkę. Pewnie dlatego zabezpieczałam się tą książką dwa punkty wcześniej. O jaką książkę bym …