Niedawno wróciłam z Frankfurtu. Obowiązkowym punktem programu było zaliczenie wszyskich możliwych ksiegarni po drodze, a w nich szczególnie działów kulinarnych. Jako że ni w ząb nie rozumiem niemieckiego, mimo że uczyłam się go parę ładnych lat, działy ze wszystkimi innymi rodzajami literatury musiały chwilowo iść w odstawkę. Nie zawiodłam się – niemieckie książki kucharskie są …